Tak zwane przepychanki na górze nie są niczym nowym. Problem jednak w tym, że było i jest wielu takich, którzy w chwili, gdy znaleźli się na szczycie lub blisko niego, od razu zapomnieli, iż kiedyś krytykowali pogoń za władzą.
Zjawisko, które ma miejsce na szczytach władzy, niestety, do tych szczytów się nie ogranicza. Sytuacje, w których ktoś rezygnuje ze swoich przekonań, aby zyskać lepsze stanowisko czy więcej pieniędzy, niektórych w ogóle już nie dziwią: „skoro nadarza się okazja…, czemuż by nie! Następna przecież może się tak szybko nie trafić” – takie i podobne zdania nie są dziś rzadkością.
Gdy jednak weźmiemy do ręki Ewangelię, nietrudno zauważyć, że ewangelicznego ducha w takim myśleniu brakuje. Rzecz jednak w tym, że problem dostrzega się tak długo, jak długo pozostaje się poza obiegiem, w którym zysk i władza stoją na pierwszym miejscu.
Oczywiście nie można interpretować Ewangelii tylko w świetle naszych, jakże ludzkich doświadczeń. A z drugiej strony, przecież właśnie po to sięgamy po Biblię, by się dowiedzieć, jak należy postępować, by być godnymi uczniami Jezusa. W tym sensie dzisiejsza Ewangelia w tym przynajmniej jest jednoznaczna – Jezus nie rozdaje stanowisk. Wprost przeciwnie, zniechęca do myślenia w tych kategoriach o wierze i religii:
„Wiecie, że ci, którzy uchodzą za władców narodów, uciskają je, a ich wielcy dają im odczuć swą władzę. Nie tak będzie między wami. Lecz kto by między wami chciał stać się wielki, niech będzie sługą waszym. A kto by chciał być pierwszym między wami, niech będzie niewolnikiem wszystkich”.
Te jakże proste i jednoznaczne słowa Jezusa pokazują, że życie wiarą niejednokrotnie staje w jakiejś opozycji wobec tego, co niekiedy uchodzi za zwyczajne zachowanie.
Niestety, w naszym polskim języku słowo „służyć” bardzo się zdewaluowało. Kto chce być dzisiaj sługą? „Służącą twoją nie będę!” — grozi zbyt wymagającemu mężowi wyemancypowana żona. „Od kiedy to sługa ma lokaja?” — wymawia się ktoś poproszony o posłużenie w zbyt prozaicznej (jego zdaniem) sprawie. Można komuś w czymś „pomóc”, „zainterweniować”, „załatwić”, można wyprać i posprzątać, ale nie wypada być sługą.
Tu dochodzimy do sedna sprawy. Jeśli nasza cała formacja religijna ma być coś warta, musimy raz na zawsze zrozumieć, że to właśnie służba jest podstawową figurą naszej chrześcijańskiej egzystencji. Niezależnie od tego, co każdy z nas chciałby w życiu robić i na jakiej drodze chciałby realizować swoje życiowe powołanie, będzie to — zgodnie z naszym najważniejszym przykazaniem — zawsze powołanie do miłości, która często kojarzy się nam ona z poezją. Ale miłość, jeśli zaczniemy ją realizować w duchu Ewangelii, rozkłada się na prozę życia. I to jest właśnie służba.
ks. Bartosz Mitkiewicz, 17.10.2021r.