Imię Sybilla zawiera w sobie pewną dozę tajemniczości. W greckiej mitologii słowo to oznaczało wieszczkę, zaś w starożytnym Rzymie w Księgach Sybillińskich będących spisem przepowiedni, szukano w ważnych momentach porady. Kobieta nosząca takie imię, siłą rzeczy była przeznaczona do wielkich zadań, a oczekiwać można by od niej co najmniej przezorności.
Sybilla Jerozolimska urodziła się w 1159 roku jako pierwsze dziecko Amalryka, wówczas jeszcze hrabiego Jaffy i Aszkelonu oraz Agnieszki z hrabiowskiego rodu Courtenay. Początkowo, nic nie wróżyło, że dziewczyna odegra kluczową rolę w politycznych rozgrywkach w Lewancie. Gdy przychodziła na świat królem był jej stryj, dobrze zapowiadający się Baldwin III. Dopiero, kiedy cztery lata później niespodziewanie zmarł, tron przypadł ojcu Sybilli i jej młodszego o rok brata.
Ta nagła zmiana wywróciła całkowicie dotychczasowy porządek w ich rodzinie. Baronowie odmówili bowiem ich matce prawa do koronacji i zażądali od Amalryka oddalenia żony. Pretekstem do unieważnienia małżeństwa było zbyt bliskie pokrewieństwo, prawdziwym powodem – zbyt
swobodne prowadzenie się ich matki Agnieszki.
Amalryk zgodził się na warunki, za cenę korony dla siebie i prawo dziedziczenia tronu dla swoich dzieci. Agnieszka uznana za niegodną noszenia korony została odesłana z dworu.
Brat Sybilli, Baldwin, został oddany na wychowanie archidiakonowi, kanclerzowi i kronikarzowi Wilhelmowi z Tyru. To on ku swemu przerażeniu zdiagnozował u dziesięcioletniego chłopca pierwsze oznaki trądu. Nieuleczalna choroba nie pozbawiała go perspektywy objęcia tronu, ale było jasne, że nieszczęśliwy chłopak nie będzie nigdy ojcem. Zadanie przedłużenia dynastii spadało więc na Sybillę.
Chociaż więc jej ojciec mógł oczekiwać męskiego potomka z drugiej małżonki, Greczynki Marii Komneny, to jednak dobro królestwa wymagało zadbania o innych potencjalnych następców tronu. Amalryk I jeszcze w tym samym 1169 roku wysłał do Europy poselstwo. Jego celem było zyskanie pomocy militarnej oraz małżonka dla królewny. W rezultacie do Jerozolimy przybył Stefan z Sancerre.
Ten młody szlachcic spokrewniony z europejskimi władcami, nawiedził święte miejsca Palestyny, ale co do małżeństwa rozmyślił się i wrócił do Francji. Podobnie zachował się w 1172 roku Henryk Lew książę Saksonii i Bawarii. Książęta czy hrabiowie Europy nie byli już tak oddani sprawie obrony Grobu Chrystusa, aby rezygnować dla niej z dziedzicznych dóbr. Sybilla nie stanowiła tak dobrej karty przetargowej jak niegdyś jej babka Melisanda.
W 1174 roku ojciec Sybilli nie doczekawszy się syna zmarł, a ona sama z dworu trafiła na dwa lata do klasztoru benedyktynek w Betanii, gdzie przeoryszą była seniorka rodu Jowita. Tutaj pod czujnym okiem ciotecznej babki królewna miała otrzymać staranne i nabożne wychowanie. Sprawę jej zamążpójścia wziął na siebie schorowany brat i odniósł sukces, gdyż wraz z Rajmundem z Trypolisu zaaranżował jej pierwsze małżeństwo. Sybilla sprowadzona z klasztoru została wydana za Wilhelma z Montferratu, zwanego Długim Mieczem, syna markiza Wilhelma V.
Dla baronów istotne było jego pokrewieństwo zarówno z królem Francji Ludwikiem VII jak i cesarzem Fryderykiem Barbarossą. Dla królewny najważniejszym atutem była jego postawna sylwetka i pociągający wygląd.
Oboje hrabiostwo Jaffy i Aszkelonu (tytuł i lenno należne następcom tronu) rozpoczęli szczęśliwe pożycie. Niestety, okazało się ono bardzo krótkie. Wilhelm zapadł na malarię i zmarł, pozostawiając w błogosławionym stanie małżonkę. Ta wydała na świat pogrobowca, który na chrzcie otrzymał dynastyczne imię Baldwin i pierwszeństwo w następstwie tronu po trędowatym wuju. Teraz znalezienie odpowiedniego kandydata w Europie na męża dla osiemnastoletniej wdowy i ojczyma dla następcy tronu było jeszcze trudniejsze.
Tymczasem osłabiany przez chorobę Baldwin IV, który z prawdziwie męską determinacją mierzył się z problemami zewnętrznego zagrożenia królestwa i wewnętrznych napięć między baronami popełnił jeden z drobnych, ale brzemiennych w skutki, błędów. Na dwór sprowadził swoją matkę, kobietę zarówno chciwą władzy i pieniędzy, jak też spragnioną młodych i przystojnych mężczyzn. Zdaniem Stevana Runcimana głównego badacza krucjat odzyskanie przez nią dawnej pozycji i wpływ na poszczególne osoby, zwłaszcza na córkę, okazał się destruktywny.
Niespełniona w miłości Sybilla postanowiła sama zadbać o własne szczęście, nie licząc się do końca z konsekwencjami. Możliwe, że do działania zainspirowały ją, plotki o burzliwym romansie jej stryjenki Teodory. Obiektem westchnień królewny stał się Baldwin z Ibelinu, jeden z baronów, którego ród zaliczał się do najznaczniejszych rodzin w Królestwie. Był on już dwukrotnie żonaty, ale zakochał się w Sybilli i to początkowo z wzajemnością.
Pech chciał, że w jednej z bitew został wiżety do niewoli przez Saladyna. W więzieniu otrzymywał listy, które zapewniały go o stałości uczuć Sybilli i
motywowały do odzyskania wolności. Musiał się wykupić, ale aby zdobyć żądany przez władcę Syrii i Egiptu niebotyczny okup ruszył do Konstantynopola prosić o pieniądze samego cesarza Manuela. Trudne zadanie, zajęło mu sporo czasu, ale powiodło się i wolny wrócił do Jerozolimy. Niestety, do Sybilli dotarł za późno, gdyż ta w międzyczasie dzięki namowom matki zmieniła zdanie.
Agnieszka de Courtenay miała kochanka w osobie Amalryka de Lusignan, ambitnego przybysza z Poitou we Francji. Ten, zanim sprowadził swojego młodszego brata Gwidona, najpierw wychwalał jego zalety i przed Agnieszką, i przed Sybillą. Kiedy więc Gwidon w 1180 roku pojawił się na dworze w Jerozolimie, zrobił na damach tak piorunujące wrażenie, że Sybilla zapominając o obietnicach danych Baldwinowi z Ibelinu, wraz z matką wymusiła na chorym bracie zgodę na małżeństwo z przystojnym i intrygującym młodzieńcem.
Parodią tej sytuacji był fakt, że brat i swat Amalryk był mężem Eschiwy, córki z pierwszego małżeństwa wystrychniętego na dudka barona. Historycy wskazują, że sprawa mariażu Sybilli była elementem rozgrywającej się na arenie królestwa konfrontacji frakcji Courtenay’ów z obozem Ibelinów.
Sam Baldwin IV wnet przekonał się o fatalnych skutkach swojej ustępliwości. Zwłaszcza, że Sybilla w swojej zapalczywości stanęła przeciwko bratu i ślepo wspierała męża, który zbuntowany zamknął się w Aszkelonie. Baldwin IV jeszcze w 1183 roku dwa lata przed śmiercią pozbawił swojego szwagra stanowiska regenta. Umierając próbował jeszcze zapewnić regencję i opiekę swojemu siostrzeńcowi i następcy Baldwinowi V, tak aby uniemożliwić dostęp do władzy jego ojczymowi.
Baldwin V był chorowitym chłopcem i królem był niespełna rok. W 1186 roku odbyła się więc kolejna koronacja. Nikt nie odmawiał praw Sybilli i to ona została namaszczona i ukoronowana. Ponieważ patriarcha, wzorem części baronów, odmawiał prawa do koronacji Gwidona, Sybilla, w trakcie
uroczystości w Bazylice Grobu Pańskiego, sama włożyła koronę na skronie ukochanego męża. Ta demonstracja wywołała ferment wśród baronów, doprowadziła do uformowania dwóch wrogich sobie obozów i ostatecznie, gdy w granice królestwa wkroczyła armia Saladyna, miała ułatwić tryumf najeźdźcy.
Gwidon de Lusignan, zrobił zawrotną karierę, ale do rządzenia i dowodzenia wojskiem zupełnie się nie nadawał. Bitwa pod Hittin 4 Lipca 1187, zakończyła się rozgromieniem wojsk chrześcijańskich, a sam król dostał się do niewoli.
Czy Sybilla zamknięta w Jerozolimie, słysząc o klęsce potrafiła wyciągnąć wnioski? Wydaje się, że nadal ślepo wpatrzona była w męża. W październiku była świadkiem poddania Jerozolimy Saladynowi, ale za zgodą tegoż udała się do Nablusu, gdzie przetrzymywany był jej mąż. Wspólnie trafili do Laodycei i ostatecznie wiosną 1189 Saladyn wypuścił ich na wolność, za cenę przysięgi, że Gwidon nie podniesie już przeciwko niemu oręża.
Królewska para ruszyła do Tyru, ale tutaj broniący ostatniej, pozostającej w ręku Franków twierdzy szwagier królowej Konrad z Montferrat, nie zgodził się wpuścić za mury Gwidona. Dlatego król i królowa oraz ich dwie córeczki, zebrawszy niewielkie siły ruszyli w stronę Akki. Tutaj małżonek Sybilli przystąpił do oblężenia miasta, oczekując rychłego przybycia sił organizowanej już w Europie kolejnej krucjaty.
Królowa Sybilla nie dożyła jednak odmiany losu. Zaraza, jaka jesienią 1189 spadła na obóz, najpierw zabrała dwie małe królewny, a po kilku dniach ich matkę. Gwidon przeżył żonę i choć wraz z jej śmiercią, utracił wszelkie prawa do tytułu króla jerozolimskiego, to jednak w przyszłości na tym kapitale miał zyskać własne polityczne korzyści.
Trudno jednoznacznie uznać, że historia potoczyłaby się inaczej, gdyby Sybilla miała dar przewidywania i nie oddałaby wszystkiego swojemu błędnemu rycerzowi. Ze smutkiem należy jednak stwierdzić, że jako dziedziczka korony nie wykazała się rozwagą, gdyż dążąc egoistycznie do własnego szczęścia uczyniła to wbrew racji stanu, co doprowadziło Królestwo Jerozolimskie na skraj politycznej przepaści.
Erwin Jan Kozłowski, 30.03.2021