Słowo na niedzielę: ZMARTWYCHWSTANIE

Ewangelia odczytywana w Niedzielę Zmartwychwstania opowiada o biegu do grobu. Dziś trudno do niego nie biec, a gdy się dojdzie …. stoimy w kolejce. Wydarzenia tamtego poranka PIERWSZEGO DNIA TYGODNIA można zamknąć w kilku scenach:

  •  Scena 1:
    Maria Magdalena wychodzi skoro świt do grobu. Panuje ciemność, symbolizująca niewiarę i rozpacz, w której pogrążeni są uczniowie po śmierci Pana.
    Nie jest łatwo wyruszyć w drogę, gdy świat tonie jeszcze w mroku. Tym trudniej, kiedy mrok zapada w sercu, kiedy znika Osoba, która była sensem świata. Przewodnikiem w wędrówce może być wówczas tylko serce: kochające i tęskniące, które nigdy nie przestaje szukać swojej Miłości.
    Maria wyrusza w drogę prowadzona miłością. W tej drodze Maria widzi odsunięty kamień. Nic nie rozumie.
  • Scena 2:
    Dlaczego Maria nic nie zrozumiała z “mowy” grobu? Ponieważ pobiegła tam sama. Maria biegnie, przybywa do Szymona Piotra i do ucznia, którego Jezus miłował. Donosi: Zabrano Pana i nie wiemy, gdzie go położono .
    To dramatyczne wyznanie, podkreślające zagubienie uczniów Jezusa wobec tajemnicy zmartwychwstania. Nikt się jej nie spodziewał.
  • Scena 3:
    Akcja nabiera tempa. Są tu obecni tylko uczniowie. Biegną razem. Drugi uczeń wyprzedza Piotra, przybywa pierwszy. Schyliwszy się, widzi złożone płótna, lecz nie wchodzi do grobu.
    Dlaczego Piotr trzyma się z tyłu? Nie zna on drogi do grobu, zdradził Jezusa, nie był z Nim pod krzyżem. Być może spowalnia go jego serce i wyrzuty sumienia. Jan ma tę przewagę, że zna drogę. Przeszedł ją w najczarniejszym dniu swego życia, kiedy, stojąc do końca pod krzyżem, towarzyszył także ludziom niosącym ciało Jezusa. Piotr nadrabia tę nieobecność: podąża za Janem, ucząc się od niego drogi.
  • Scena 4:
    Przybywa Piotr i wchodzi. Widzi płótna i chustę, która spoczywała na twarzy Jezusa, złożoną osobno w innym miejscu. Uwaga ewangelisty wyraźnie zatrzymuje się na wnętrzu grobu. Akcja opowiadania zwalnia.
  • Scena 5:
    Pociągnięty przykładem Piotra wchodzi także drugi uczeń. Ujrzał i uwierzył. Tempo akcji spada do zera, koncentruje się na wierze i na świadectwie Pism.
    Jan nie sili się w swoim opisie na dostarczanie logicznych dowodów zmartwychwstania. Ostatecznie pusty grób i mało znaczące płótna tylko powiększają niepewność i mnożą znaki zapytania. W opisie Jana są one jednak symbolem tego, co dokonuje się w grobie Jezusa. Płótno okrywające ciało Pana oznacza uczniów. To, które spowijało Jego głowę, to Piotr.

Jezus musiał umrzeć, byśmy się “pozbierali”. Dopiero w grobie Chrystusa obudziła się prawdziwa wiara. Paradoksalnie w miejscu najbardziej ciemnym i mrocznym ogarnęło nas prawdziwe Światło. Wszyscy, którzy byliśmy przytłoczeni śmiercią Jezusa, zostajemy przywróceni do życia, „poskładani” niczym grobowe płótna. Kluczowe dla wiary uczniów okazało się „świadectwo Pisma”.

W grobie Jezusa, który symbolizuje misterium Jego śmierci i Zmartwychwstania, Pisma zaczynają do nich mówić. Wreszcie zrozumieli. Powrócili do bycia sobą, do swego najprawdziwszego „ja”.

Zmartwychwstanie odsłania nam, kim naprawdę jest Ten, który razem z uczniami przemierzał Galileę i Judeę, czyniąc dobrze i uzdrawiając. To prawdziwy Bóg, Pan życia i śmierci, sędzia żyjących i zmarłych.

Pan Jezus nie wyszedł z grobu, bo nigdy Go tam nie było. Pismo święte mówi, że do grobu zostało zaniesione Jego ciało, a nie On. A dokąd On poszedł? W Credo mówimy, że zstąpił do piekieł, czyli do otchłani, w której przebywali zmarli przed Nim. Pewnie dlatego nikt nie widział Jezusa wychodzącego z grobu. Kiedy anioł odsunął kamień, Jezusa w grobie nie było.

Jezus umarł, ale nie stracił życia. Na krzyżu, umierając, życie swoje oddał nam. Życie Jezusa zstąpiło z krzyża na nas. Pytanie tylko, czy zechcemy je przyjąć, bo przyjmując życie Jezusa tracimy swoje „życie”, które nie jest naszym prawdziwym życiem, tylko jego atrapą, ale jesteśmy do tej atrapy bardzo przywiązani. Aby przyjąć życie Jezusa, trzeba je poznać, bo dopiero wtedy ono stanie się dla nas atrakcyjne – tak atrakcyjne, że nie będzie nam już żal stracić swojego dotychczasowego „życia”.

Niektórzy mówią, że mają „marne życie”. Mówią tak, bo nie mają w sobie życia Jezusa. Życie Jezusa nie jest marne. Poznaliśmy całą prawdę o Naszym Panu, Jedynym Bogu. Obyśmy przez Jego Zmartwychwstanie odkryli wreszcie – podobnie jak uczniowie – prawdę o nas samych.
Obyśmy odnaleźli swoje najprawdziwsze “ja”.

ks. Bartosz Mitkiewicz, 04.04.2021

Previous ArticleNext Article