Esziwa z Bures, księżna Galilei – niezawiniona przyczyna klęski

W rezultacie pierwszej krucjaty powstało Królestwo Jerozolimy, na którego terytorium składały się lenna przekazane poszczególnym rycerzom, uczestnikom krucjaty. Lenna były dziedziczone przez ich potomków pod warunkiem złożenia hołdu królowi.

Czasami decyzją monarchy zmieniał się wasal danego lenna, bardzo często zaś, wobec dużej śmiertelności mężczyzn na polach bitewnych, sukcesorkami tych lenn zostawały owdowiałe żony lub córki rycerzy. Wtedy obowiązkiem króla było dopilnowanie, aby osamotniona dama znalazła męskie wsparcie w osobie nowego męża, który stawał się właścicielem dóbr i tytułów związanych z lennem, ale tylko „de iuris uxoris”, czyli z racji praw swojej żony. Było to charakterystycznym zjawiskiem w państwach krzyżowców, co poznaliśmy już na przykładzie Stefanii z Milly, dziedziczki Zajordania.

Galilea

Księstwo Galilei stanowiło najważniejsze spośród lenn królestwa. Tankred z Hauteville, jeden z przywódców krucjaty, jako pierwszy otrzymał to lenno ustanawiając stolicę w położonej nad Jeziorem Galilejskim – Tyberiadzie. To on przystąpił do odbudowy Bazyliki Zwiastowania w Nazarecie, jak również do odbudowy i wznoszenia nowych świątyń w swojej stolicy. Jego ród nie zachował jednak tego lenna. Z biegiem czasu stało się ono obiektem rywalizacji dwóch rodów, które swoimi korzeniami sięgały europejskich siedzib w Bures i Saint Omer.

Królom jerozolimskim zależało, aby prawa poszczególnych rodów były jednoznaczne, a powinności wasala niepodważalne. Taki porządek służył obronności i stabilności państwa. Książę Galilei miał obowiązek dostarczyć armii królestwa stu rycerzy. Dlatego też Baldwin III dążył do załagodzenia zadawnionych sporów między wasalami. Z tego powodu Eschiva z Bures wyszła za mąż za Waltera z Saint Omer, który pojawia się w źródłach jako książę Galilei w marcu 1159 roku.

Samo pochodzenie Eschivy nie jest całkowicie pewne i historycy wysuwają różne koncepcje genealogiczne. Jedna z nich mówi, że rodzicami Eschiwy był Wilhelm I z Bures i Ermengarda z Ibelinu. W takim przypadku ich córka urodziłaby się około 1135 roku. Jej małżeństwo z Walterem gwarantowało stabilność galilejskiego lenna, zaś piętnastoletnie pożycie zaowocowało czwórką synów: Hugona, Wilhelma, Raula i Odona. Tylu przynajmniej dożyło lat sprawnych, a każdy z nich zajął miejsce w strukturach frankońskiej warstwy feudalnej w Lewancie.

Kiedy w 1174 roku obumarł ich ojciec byli dopiero pacholętami przygotowującymi się do roli rycerzy. Ich matka, księżna Galilei i dziedziczka Tyberiady, nie mogła długo pozostawać wdową. W interesie królestwa było zaaranżować jej nowe małżeństwo. Mężem Eschiwy został liczący trzydzieści cztery lata cioteczny brat króla Amalryka I, Rajmund III hrabia Trypolisu.

Powszechnie szanowany zajmował pozycję najważniejszego feudała w państwie. Jego prestiż wynikał nie tylko z urodzenia i tytułów, ale również z faktu, że był rycerzem silnego charakteru, zahartowanym w bojach. W latach 1164–1171 przebywał w niewoli u muzułmanów, których poznał doskonale, a nawet nauczył się arabskiego.

Drugie małżeństwo Eschiwy (a miała wtedy blisko czterdzieści lat) musiało być również udanym związkiem. Dowód na to zawiera kronika Wilhelma z Tyru. Pozostawia on wymowne świadectwo pisząc o hrabim Trypolisu „(…) poślubił wdowę po księciu Walterze z Galilei, panią Esziwę, która miała wielu synów z poprzedniego małżeństwa, ale gdy poślubiła Rajmunda, nie mogła więcej rodzić z nieznanych nam powodów. Mimo to on tak bardzo kochał ją i jej synów, jakby byli jego.”

Podobnie jak arcybiskup, nie jesteśmy w stanie stwierdzić, jakie to względy sprawiły, że para nie doczekała się wspólnego potomstwa, ale jeśli wierzyć kronikarzowi, Rajmund stał się godnym ojczymem synów swojej żony i ku jej satysfakcji zadbał o ich rycerskie wychowanie.

Rajmund wraz z ręką Eschiwy zyskał kolejny tytuł księcia Galilei stając się suzerenem dużego terytorium na północy królestwa. Z resztą w roku swojego ślubu był już pierwszą osobą w państwie jako regent w imieniu małoletniego Baldwina IV. Chociaż jego relacje z młodym monarchą różnie się później układały, a nierzadko musiał gorzko doświadczać przegranej w rywalizacji z wrogim mu obozem Courtenayów i Lusignanów, to jednak kilkakrotnie stawał u steru władzy.

Niestety, jego linia polityczna i plany zakończyły się niepowodzeniem z powodu ambicji królowej Sybilli i jej męża Gwidona, a to przyniosło fatalne skutki. Eschiwa nie tylko obserwowała, ale z pewnością wspierała zmagania męża u szczytów władzy. Głównie przebywała w swojej dziedzicznej Tyberiadzie i to tutaj miały nastąpić wydarzenia splecione z klęską wojsk krzyżowców w starciu pod Rogami Hittinu z armią Saladyna w 1187 roku.

Tyberiada 

Władca Syrii i Egiptu przekroczył Jordan i zaatakował królestwo maszerując przez terytorium Galilei. Rada baronów, która zabrała się w Akce, musiała ustalić strategię walki. Zaczynał się upalny lipiec i Rajmund zalecał rozwagę i odwlekanie bezpośredniego starcia, argumentując, że wojska przeciwnika, zmęczone gorącem, będą musiały szybko się wycofać. Jego porady zostały jednak skrytykowane jako oznaki tchórzostwa, o co oskarżał Rajmunda jego zatwardziały wróg wielki mistrz templariuszy Gerard z Ridfort.

Ostatecznie zapadła decyzja o koncentracji wojsk i rozbiciu obozu pod Seforis, gdzie znajdowały się źródła wody. Tymczasem wojska Saladyna podeszły pod Tyberiadę zdobywając i paląc miasto, zaś odważna Eschiwa zamknęła się z garstką obrońców w twierdzy. Garnizon wojskowy były nieliczny i wiadomo było, że tyberiadzka cytadela nie ma szans na skuteczną obronę. Zagrożona księżna wysłała więc gońców do armii królewskiej prosząc o pomoc.

W obozie pod Seforis doszło do dramatycznego sporu. Rajmund zdecydowanie sprzeciwił się pomysłowi skierowania armii przez tereny pozbawione wody na ratunek oddalonej o kilkanaście kilometrów Tyberiadzie. Ponownie wskazywał na zbyt duże ryzyko i argumentował, że dla dobra królestwa woli poświęcić Tyberiadę i czekać na wroga na dogodnych pozycjach. Obecni w obozie pasierbowie stanęli jednak przeciwko niemu, domagając się udzielenia pomocy matce, w czym poparło ich wielu baronów kierujących się bardziej emocjami, niż chłodną kalkulacją.

Ostatecznie armia wyruszyła, na co tylko czekał Saladyn i pod Rogami Hittinu przygotował krzyżowcom całkowity pogrom. Rajmund uniknął go, gdyż szarżą swojego oddziału przedarł się poza pierścień wojsk muzułmańskich. Około 80 rozpędzonych rycerzy zjeżdżających ze wzgórza nie mogło już wrócić na pole bitwy. Hrabia manewrem tym uratował będących u jego boku ludzi i swoich pasierbów, ale z uwagi na skromne siły ruszył nie na Tyberiadę, ale w stronę Trypolisu.

Eschiwa skazana więc była przez męża na własne wątłe siły. Okazało się jednak, że autorytet, jaki jej mąż miał u Saladyna dzięki wcześniejszym honorowym układom, zapewnił jej nietykalność. Zwycięski władca zaproponował księżnej kapitulację i bezpieczną ewakuację wraz z dworem i przybocznym oddziałem do Trypolisu. Dziedziczka Galilei zdawała sobie sprawę z fatalnej sytuacji i twierdza tyberiadzka była pierwszą, która została zajęta przez muzułmanów zaraz po bitwie.

Dzisiaj w tureckim systemie umocnień Tyberiady wskazuje się cytadelę i o ile jej lokalizacja jest właściwa to i tak mury pamiętające dzielną Eschiwę mogły zachować się jedynie na poziomie fundamentów. Podobnie miejskie świątynie nie dotrwały do naszych czasów, za wyjątkiem kościoła Piotra Rybaka, który zamieniony na meczet dopiero w XVIII wieku wrócił w ręce katolików.

Nie wiadomo czy spotkanie małżonków w Trypolisie było serdeczne, czy też przepełnione goryczą i wzajemnymi wyrzutami. Przychylny Rajmundowi Wilhelm z Tyru już nie żył, ale jego kronikarscy następcy sugerują, że doświadczony przez życiowe wzloty i upadki hrabia borykał się z wyrzutami sumienia i zmarł niebawem na zapalenie opłucnej.

W tym samym czasie urywają się też świadectwa o księżnej Eschiwie. Prawdopodobnie także zmarła jeszcze w tym samym roku. Czy przebywając u kresu życia w Trypolisie także odczuwała rozterki, że jej wołanie z Tyberiady o pomoc chcąc nie chcąc doprowadziło do klęski armii królestwa, tego też się nie dowiemy.

Erwin Jan Kozłowski, 05.05.2021

Previous ArticleNext Article