Wydaje się, że dzisiejsza liturgia słowa jest skierowana do Żydów. Byli oni katechizowani przez Boga przez wiele wieków, a w końcu nie przyjęli Mesjasza, którego On posłał. Święty Paweł mówi o swoich rodakach – Żydach, o ich odrzuceniu i nieposłuszeństwie.
Wydaje się, że ta liturgia słowa jest skierowana do pogan, którzy zostali dopuszczeni do zbawienia już w proroctwie Izajasza. To proroctwo wypełnia się w spotkaniu Jezusa z kobietą kananejską. Ale przecież tutaj nie ma żadnego poganina.
Czy zatem możemy przyjąć, że ta liturgia słowa skierowana jest do nieobecnych dziś na Mszy Świętej? A może to my jesteśmy Żydami i poganami? Proszę nie gorszyć się i nie zaprzeczać. Spróbujmy się temu na spokojnie przyjrzeć.
Czy nie uważamy się za tych, którzy są „w porządku”?
Żydzi uważali się za tych, którzy są „w porządku” wobec Pana Boga. Znają Go, słuchają Jego słowa i sprawują kult. Pan Bóg nie może im niczego zarzucić i właściwie nie ma innego wyjścia, jak im błogosławić. Mają też wysokie mniemanie o sobie, poczucie bycia lepszymi od pogan, którzy nie wierzą w jednego Boga.
Kiedy Bóg przychodzi do nich w sposób wykraczający poza ich religijne schematy, nie potrafią tego przyjąć. Przybijają Jezusa do krzyża, po sfingowanym procesie w Sanhedrynie i układach polityczno-religijnych z Piłatem.
A ja? Czy nie jest tak, że uważam się za tego, który jest „w porządku” wobec Pana Boga? Znam Go, słucham Jego słowa i jestem na Mszy Świętej. Pan Bóg nie może mi niczego zarzucić i właściwie nie ma innego wyjścia jak mi błogosławić.
Kiedy przychodzi do mnie w sposób wykraczający poza moje religijne schematy, nie potrafię tego przyjąć. Nie akceptuję niewysłuchanych modlitw, cierpienia, choroby, śmierci, biedy, strachu, wymagań płynących z Ewangelii, zła w Kościele, historii mojego życia… Listę można by wydłużać w nieskończoność. Nie potrafię przyjąć Boga, który przychodzi poprzez wydarzenia nie mieszczące się w schemacie moich oczekiwań.
Jestem bardzo podobny do Żydów odrzucających Mesjasza. Nierzadko też, czuję się lepszy od tych, którzy do kościoła nie chodzą i w tym także jestem podobny do naszych Starszych Braci w wierze.
Czy nasza religijność nie opiera się na strachu?
Poganie byli bardzo religijni. Posiadali cały panteon bóstw i bożków. Każde bóstwo miało określony zakres działania, każdemu należało wybudować ołtarz i składać ofiary. Religijność pogańska oparta była na strachu przed bogiem, który w wyobrażeniach religijnych przedstawiał się jako groźny, kapryśny, nieprzewidywalny i mściwy. Takiego boga trzeba było sobie jakoś obłaskawić, a więc ofiary musiały być częste i obfite.
A ja? Czy nie jest tak, że moja religijność opiera się na strachu przed Bogiem, że to co robię w kwestii wiary (codzienna modlitwa, niedzielna Eucharystia, comiesięczna spowiedź…) to próby obłaskawiania groźnego, kapryśnego, nieprzewidywalnego i mściwego Boga? Ile w mojej relacji z Bogiem jest miłości, wolności, szczęścia i radości, a ile pogańskiego lęku przed Bogiem?
Czy nie uważamy siebie za lepszych?
W Ewangelii spotykają się Żydzi – uczniowie Jezusa, poganie – w osobie kobiety kananejskiej i sam Jezus. Początkowo wydaje się, że wszystko potoczy się według starych schematów. Uczniowie mają pretensje do Jezusa, że pozwala pogance zwracać się do Niego z prośbą. Uważają siebie za tych, którzy są w porządku wobec Boga w przeciwieństwie do bezbożnych pogan. Wydaje się, że Jezus też idzie tym tokiem myślenia. Nie reaguje na dramatyczne prośby niewiasty z Kanaanu. Przypomina uczniom, że został posłany do narodu wybranego, a szczególnie do tych, którzy się życiowo pogubili. Porównuje Izraela do owiec w dobrze znanym biblijnym obrazie Dobrego Pasterza.
Kiedy zwraca się do poganki, używa porównania do psów, które nie powinny żywić się kosztem człowieka. Taki obraz może wydawać się bardzo obraźliwy dla wołającej kobiety, ale ona niestrudzenie przekształca go tak, że Jezus nie potrafi jej odmówić. Szczenięta karmiące się tym co spada ze stołu pana to obraz pogan wchodzących do Kościoła. Obraz, wobec którego Jezus poddaje się i spełnia prośbę kobiety kananejskiej – uzdrawia jej córkę.
Miłość czy strach?
Z perspektywy narodu wybranego, my wszyscy, którzy nie przyjęliśmy religii Mojżeszowej, jesteśmy tymi poganami, którzy weszli do Kościoła. Od momentu zesłania Ducha Świętego, pięćdziesiąt dni po zmartwychwstaniu, Kościół stał się prawdziwie katolicki – czyli otwarty na cały świat. W tym Kościele przychodzi do nas Jezus – Bóg, który przekracza religijne schematy i który nie chce, aby nasza wiara opierała się na strachu. Pragnie naszej miłości i pokory, na wzór niewiasty z Kanaan, która nie zgorszyła się słowami Jezusa, ale niestrudzenie walczyła o łaskę.
ks. Bartosz Mitkiewicz, 20.08.2023r.