Przysłowie mówi wprawdzie, że historia jest nauczycielką życia, życie jednak bardzo często toczy się swoim rytmem i w ogóle się z historią nie liczy. Zdarza się, że to, co ktoś widział, doświadczył, a nawet odczuł na własnej skórze, wcale go nie zmienia. Wydaje się niekiedy, że nawet najbardziej przykre doświadczenia niczego nie nauczą, jeśli człowiek sam nie zechce się czegoś nauczyć. Dziecko rozwija się i zdobywa wiedzę, naśladując innych. Początki nauki w przedszkolu, a potem w szkole to przede wszystkim naśladowanie, poszukiwanie podobieństw. Maluchy odwzorowują literki, obrysowują różne przedmioty, uczą się liczyć, układając obok siebie ołówki, liście czy kasztany.
W świat wiary wchodzimy bardzo podobną drogą. Naśladujemy. Wpierw – wzorem mamy, babci czy starszego rodzeństwa – składamy ręce do modlitwy. Potem nieporadnie (z czasem natomiast z coraz to większym rozmachem) kreślimy znak krzyża i, wpatrując się w twarz Chrystusa, Matki Bożej lub Anioła Stróża, zaczynamy powtarzać słowa modlitwy.
Z kolei wielu dorosłych ludzi chciałoby poznać przyszłość. Chcieliby wiedzieć, co będzie jutro, za rok; co się stanie po śmierci. Są tacy, którzy rozczytują się w horoskopach, wsłuchują się w przeróżne wróżby, przepowiednie; szukają jasnowidzów i różnego rodzaju szarlatanów.
Katechizm Kościoła Katolickiego przestrzega przed tego rodzaju praktykami, nazywając je po prostu bezbożnością i grzechem: „Bóg może objawić przyszłość swoim prorokom lub świętym. Jednak właściwa postawa chrześcijańska polega na ufnym powierzeniu się Opatrzności w tym, co dotyczy przyszłości, i na odrzuceniu wszelkiej niezdrowej ciekawości w tym względzie”.
Tymczasem Chrystus, wskazując na drzewo figowe, którego rozwój jest znakiem zbliżającego się lata, mówi swoim uczniom, że również oni muszą uczyć się przez podobieństwo – mają być uważni na znaki, Boże znaki czasu. Być człowiekiem głębokiej wiary to między innymi dostrzegać to, czego inni nie widzą; mieć oczy i serce wyczulone nie tylko na wszystko, co mówi nam o Bogu i do Niego przybliża, ale także na to, co może być przeszkodą w drodze do Niego.
Kiedy Pan Jezus w rozmowie z uczniami przywołuje przykład drzewa figowego, zwraca uwagę, że dużo łatwiej jest człowiekowi czytać znaki, które mówią o zmianach w przyrodzie, niż te, które odnoszą się do Boga. Nie można jednak się zniechęcać i rezygnować: „uczcie się przez podobieństwo”. Im człowiek jest bliżej przyrody, im więcej przebywa w lesie czy ogrodzie, tym łatwiej odczytuje zmiany, które zachodzą w naturze. Nie inaczej jest w wierze. Aby być wrażliwym na Boże znaki, trzeba być blisko Boga – potrzeba modlitwy, adoracji, zagłębiania się w Słowo Boże.
Niech dzisiejsza liturgia pobudzi nas do wejścia w tę „szkołę wiary”, która przybliża do Boga i czyni człowieka wrażliwym na Boży głos i znaki, dzięki którym On sam prowadzi nas przez życie.
ks.Bartosz Mitkiewicz