Słowo na niedzielę: Oddźwierny

Rorate coeli desuper, et nubes pluant iustum. Ta starożytna antyfona każdego roku rozbrzmiewa w naszych świątyniach w pierwszą niedzielę Adwentu. Obok niej jedna z najstarszych, a zarazem najkrótszych modlitw chrześcijaństwa, „przedostatnie” słowo Apokalipsy: Marana tha. Przybądź, Panie Jezu.

Który to już adwent w naszym życiu. Za pewne nie pierwszy, ale czy nie ostatni? Nie pierwszy, ponieważ na szczęście dla nas Pan Bóg jest cierpliwy. Daje nam kolejną szansę! Do czego?

Do nawrócenia. Co prawda najczęściej słyszymy, że adwent to radosny czas oczekiwania na powtórne przyjście Pana Jezusa. Ale kto tak naprawdę na kogo czeka? Kto kogo szuka? Czy to faktycznie my Pana Jezusa? On już jest i nawet jest wycelowany w żłóbek. Prawda ewangeliczna, prawda która wypływa z Ewangelii jest inna: to On nas szuka, my mamy być taką owieczką, która dzwoni dzwoneczkiem
i wystraszona woła: znajdź mnie Panie Jezu! Pomóż mi się nawrócić.

Marana tha. Przybądź, Panie Jezu. Pomyślmy z czym tak naprawdę kojarzą się nam słowa: Chrystus przychodzi! Każdy z nas ma w swojej głowie takie hasła, na głos których pojawia się z jednej strony lęk, a z drugiej radość np.: mama idzie, mąż idzie, ksiądz idzie! Radość, czy strach? Dzwoni telefon, patrzymy od kogo (fotka, albo numer) i …. nie odbieramy.

Jeśli tak, to czy nie podobnie przyjmujemy treści o powtórnym przyjściu Pana Jezusa. Przecież wtedy nastąpi koniec świata, a wraz z nim czas rozstania z bliskimi, z tym co posiadamy. Zrozumiałe, że pojawi się smutek i żal, a może będzie to jednak czas spotkania, czas spotkania z ukochanym Bogiem, a więc: radość i oczekiwanie.

Słowo czas, kairos oznacza w Biblii moment wybrany przez Boga, czas łaski, czas nawrócenia. A my tak często powtarzamy: nie mam na nic czasu, i gnamy przez życie jak szaleni. Łapiemy się na tym, że przez to tak wiele spraw, rozmów odkładamy na później.

Na szczęście dla nas, w tych najważniejszych kwestiach to nie my układamy nasz terminarz. Wypadek, choroba, nagła śmierć przychodzą w sposób niespodziewany. Bóg sam wybiera czas przyjścia, my mamy czuwać. Tak jak odźwierny, cichy bohater fragmentu Ewangelii.

Dziś już ich nie ma. Są za to: portierzy, recepcjoniści, furtianie, stróże, ochroniarze, bramkarze i wielu innych. Odźwierni nie cieszą się takim szacunkiem jak dawniej… a szkoda. Chyba najsłynniejszym był pan Kociołek z serialu Dom.

Odźwierny miał szczególną funkcję. Jego obowiązkiem było czuwanie, dzień i noc, aby natychmiast otworzyć, gdy Pan powróci. Czujny odźwierny słysząc kroki gospodarza budzi także innych służących, którzy zmęczeni wykonywaniem swoich prac, zasłużenie odpoczywają.

Dlatego to ów odźwierny jest wzorem dla nas, uczniów Jezusa, dla nas którzy przyjęliśmy Jezusową Ewangelię. Ten wzór zapisany został w słowach: Czuwajcie i módlcie się w każdym czasie. Ale jak? Jak nawet 5 min. nie potrafię. Jak tylko zaczynam się skupiać, modlić moje myśli gdzieś mi uciekają. Jak mam więc czuwać?

Otóż, czuwanie pozwala na to, by w pewnym sensie zapomnieć o modlitwie. Bo czuwanie oznacza bycie w świadomej relacji do Boga. To tak jak wtedy, gdy przyjedzie do nas na kilka dni nasz serdeczny przyjaciel. Niby wszystko jest tak samo, ale jest inaczej. Wiemy, że ktoś jest w naszym domu i zachowujemy się inaczej, ciszej, jesteśmy świadomi jego obecności. I o takie czuwanie, o taką modlitwę, o taki kontakt z Bogiem chodzi w adwencie.

Adwent posiada jeszcze jeden ważny wymiar. Przypomina nam o nim Papież Franciszek. Zachęca nas: „Oby współczesny świat, poszukujący czy to w trwodze, czy w nadziei przyjmował Ewangelię nie od jej głosicieli smutnych i zniechęconych, nie od niecierpliwych lub bojaźliwych, ale od sług Ewangelii, których życie jaśnieje zapałem, od tych co swą radość zaczerpnęli od Chrystusa”.

Taka Chrystusowa radość to nie tylko śmiech, lecz także radość która wypływa z głębi duszy. Takiej radości człowiek nie przestaje się nigdy uczyć. Jest ona bowiem wynikiem umiejętności przyjmowania ludzkiego życia ze wszystkimi jego brakami i niedogodnościami.

To dziecięcy zachwyt nad niezwykłością codziennych zdarzeń, zaciekawienie, z jakim przyglądamy się napotykanym ludziom, odkrywanie wciąż na nowo jak wielkim darem jest życie. Radość sprawia ze oczekiwanie na spotkanie z Panem Jezusem napełnia nas wewnętrznym spokojem, optymizmem, ale i czujnością.

Radość wiary przekazywana jest nie przez prozelityzm, lecz przez przyciąganie własnym przykładem. Jezus mówi: Idźcie i nauczajcie, idźcie i nawracajcie się, a staniecie się moimi świadkami. Musimy się przyznać, że często zachowujemy się jak kontrolerzy łaski, a nie jak świadkowie. Kościół nie może być urzędem celnym, ma stać się ojcowskim domem, gdzie swoje miejsce ma każdy ze swoim niełatwym życiem.

Radość Wiary to także konkretny przykład. Stąd w kościele pojawiła się dziś choinka ubrana w aniołki. Wykonały je dzieci. Są to niezwykłe aniołku i niezwykła choinka. Nazywa się ona adwentowym drzewkiem dobroci. Dlaczego tak? Ponieważ na każdym aniołku znajduje się napis z prośbą o dar dobroci.

ks. Bartosz Mitkiewicz, 29.11.2020

Previous ArticleNext Article