Zawstydzającym zwyczajem polskich katolików jest wystawanie w czasie Mszy świętej przed kościołem. Zasadą wielu naszych wiernych jest: „być możliwie daleko od ołtarza”. Robią wszystko, by z tego, co się dzieje na ołtarzu, nic nie wiedzieć i możliwie jak najmniej słyszeć. Wydaje się, że akcja liturgiczna raczej im przeszkadza, niż pomaga w spędzaniu czasu w świątyni Pańskiej. O spóźnianiu się to lepiej nie mówić.
Daleko nam do postawy Zacheusza, który chciał być blisko, chciał zobaczyć Chrystusa, a nie mogąc tego osiągnąć z powodu tłumu i małego wzrostu, nie bacząc na swoją pozycję społeczną, wydrapał się na drzewo. Ponieważ Zacheusz chciał być blisko Jezusa, Ten go nie tylko dostrzegł w tłumie, ale spotkał się z nim w jego własnym domu. Jezus bowiem dobrze zna pragnienia ludzkiego serca, i jeśli dostrzeże pragnienie spotkania, to spełnia je w większej mierze niż się tego człowiek spodziewał. Zacheusz pragnął Go tylko zobaczyć, natomiast Jezus postanowił gościć w jego domu.
Jeżeli Jezus nie dostrzega żadnych pragnień w sercach uczestników Mszy świętej, albo jeśli zauważy pragnienie trzymania się od Niego z daleka, to na pewno nie wyjdzie naprzeciw. Jezus nikogo nie zmusza do spotkania z Sobą. On czeka. Kiedyś nadejdzie godzina sądu, a wówczas zobaczymy, ile to w życiu było okazji bliskiego spotkania z Chrystusem.
Obok ołtarza wolna przestrzeń, a ludzie cisną się pod chórem lub za drzwiami. W polskich kościołach im dalej od Chrystusa tym większy tłok, im dalej od ołtarza tym ciaśniej. Czy z poczucia winy? Czy z bojaźni przed świętością mieszkańca tabernakulum? Nie. Z niechęci do bliższego spotkania z Bogiem. Stąd też często wielu opuszcza świątynię, a Chrystus nie wędruje razem z nimi do ich domów. Nie dlatego, że nie chce, lecz dlatego, że oni wcale tego nie pragną.
Zacheusz chciał się spotkać z Jezusem. Był grzesznikiem, wiedział o tym, ale pragnął spotkania. Jezus wszedł pod jego dach i zasiadł z nim do stołu. Wtedy szczęście wypełniło jego serce. To szczęście każe mu wynagrodzić wszelkie popełnione zło, i to w czwórnasób, to szczęście każe mu czynić dobrze, więc rozdaje połowę majątku ubogim. Oto owoc spotkania z Bogiem.
Człowiek w tym spotkaniu tak wiele otrzymuje, że gotów jest dzielić się z innymi tym, co posiada. Zacheusz ubogacił wielu, bo sam został tysiąc razy bardziej ubogacony. Ktokolwiek przychodzi na Mszę św. z sercem Zacheusza, z sercem wypełnionym pragnieniem spotkania Jezusa, wychodzi z kościoła ubogacony jak Zacheusz i jak on zdolny do ubogacania innych. Uczestnicy spod kościoła często więcej tracą, niż zyskują, a zamiast ubogacać innych, gorszą ich swoją obojętną postawą. Pamiętajmy, że stosunek do Eucharystii, stosunek do ołtarza, był i jest wykładnikiem naszej wiary.
ks. Bartosz Mitkiewicz, 30.10.2022r.