„Przyjdź, Duchu Święty, napełnij serca Twoich wiernych i zapal w nich ogień Twojej miłości”. Kto modli się w ten sposób, naraża się na ryzyko, że zapłonie. Ale mimo to, a może właśnie dlatego, wierzący wszystkich czasów wołają tymi lub podobnymi słowami o Ducha Świętego.
Ludzkie serce jest czymś, co łatwo się zapala, jeśli tylko nie jest zamknięte jak ognioodporny sejf. Czasem wystarczy iskra, by serce zapłonęło. Jasne, że to może być niebezpieczne. Od dziecka wiemy, że z ogniem trzeba obchodzić się ostrożnie.
Ogień Ducha Świętego też może być niebezpieczny dla naszych wad i słabości, złych przyzwyczajeń i wyobrażeń, dla naszego egoizmu wreszcie. To jest ogień, który spala wszystkie śmieci w nas. A z drugiej strony bez ognia wszystko staje się twarde i skostniałe, zimne i ciemne. To dotyczy również naszego życia, gdy brakuje w nim ognia, który pochodzi od Boga. To jest ogień, który przynosi ciepło i światło.
Nie bój się wystawić na ten ogień. Nie bój się, że spłoniesz. Z człowiekiem, który pozwala, by płonął w nim ogień Ducha Świętego jest trochę tak, jak w historii o krzewie gorejącym. Czytamy w Księdze Wyjścia: „Mojżesz widział, jak krzew płonął ogniem i nie spalał się”. Płonął, ale się nie spalał.
Duch Święty jest najbardziej tajemniczą Osobą w Bogu. Dlatego może działać na różne sposoby i występować pod różnymi postaciami: jako uderzenie gwałtownego wichru i ogień, tak jak to przedstawia pierwsze czytanie. Może też mieszkać w ciszy serca. I chodzi o to, żeby poddawać się kierownictwu i poruszeniom Ducha jako wewnętrznego głosu w nas. Jest jak ożywczy napój. Wszyscy zostali Nim napojeni, jak o tym zapewnia św. Paweł.
Duch Święty działa także w Kościele. Paweł używa tu pięknego porównania wspólnoty wierzących do ludzkiego ciała. W Kościele „wszystkim objawia się Duch…”. Żadna część w ciele Kościoła nie jest pozbawiona czci lub niepotrzebna. Całe ciało żyje, ponieważ żywe są jego poszczególne organy. A zadaniem poszczególnych wierzących jest żyć w taki sposób, by budować całe ciało i przyczyniać się do jego wzrostu.
„Wszystkim objawia się Duch dla wspólnego dobra”. Dary Ducha są po to, by służyć wszystkim siostrom i braciom. Nie ma chrześcijanina, który byłby pozbawiony powołania. Każdy posiada właściwe sobie dary Ducha Świętego, otrzymane w posagu w chwili zaślubin z Kościołem w momencie chrztu.
Paweł dzieli ludzi na dwie grupy: tych, którzy mają Ducha Świętego (chrześcijan) i tych, którzy są zdani na własne siły. To jest pytanie o to, czy wolę przez życie płynąć na żaglach, które wypełnia i popycha Duch Święty, czy też próbuję ogromny ocean przepłynąć na wiosłach, licząc tylko na własne ludzkie siły?
Duch Święty jest dla wierzących tym, który daje siłę. Jest „Parakletem”. To greckie słowo oznacza pocieszyciela, obrońcę, rzecznika, wspomożyciela, pomocnika lub kogoś, kto zachęca. Każde z tych znaczeń w odniesieniu do Ducha Świętego jest prawdziwe. Literalnie słowo „parakletos” znaczy tyle, co „wezwany do boku”.
Na przykład, kiedy mały statek wpadał w kłopoty na Morzu Śródziemnym, wysyłano duży statek, aby płynął obok niego, prowadząc go bezpiecznie do portu. Ten duży statek był nazywany „parakletos”.
W czasie igrzysk olimpijskich w Barcelonie w 1992 roku brytyjski sprinter Derek Redmond zerwał ścięgno w półfinale biegu na 400 metrów. Upadł na ziemię z bólu i wyglądało na to, że jego wyścig się skończył. Ale zamiast się poddać, podniósł się i zaczął kuśtykać w stronę mety. Wtedy przez linię ochrony przebił się mężczyzna, który wbiegł na tor i wziął pod ramię Dereka Redmonda. To był jego ojciec. Jego tata szedł razem z nim, aby pomóc mu dojść do linii mety. 65 tysięcy kibiców zgotowało im owacje na stojąco. Właśnie to robi Duch Święty w naszym życiu – idzie u naszego boku i pomaga nam w każdej dziedzinie i w każdej sytuacji (tamże).
„Różne są dary łaski, lecz ten sam Duch…”. W jakikolwiek sposób Duch Święty przychodzi do nas – czy jako wicher i ogień, czy jako wewnętrzny głos – pozostaje zawsze Tym, który ukazuje nam Chrystusa. „Nikt nie może powiedzieć bez pomocy Ducha Świętego: «Panem jest Jezus»”.
Nie sposób w jednej krótkiej homilii powiedzieć wszystkiego o Duchu Świętym i sposobach Jego działania. Ale mam nadzieję, że to co powiedziałem zmobilizuje nas i zachęci, by po raz pierwszy lub po raz kolejny zawołać w modlitwie: „Przyjdź, Duchu Święty, napełnij moje serce i zapal w nim ogień Twojej miłości”.
Nie bój się tak modlić. Zapłoniesz, ale się nie spalisz.
ks. Bartosz Mitkiewicz, 28.05.2023r.