Bóg jest dobry. Chce naszego dobra. Czasem jednak – dla naszego dobra – komplikuje nam życie. Nie znaczy to oczywiście, że nasze cierpienia są zawsze skutkiem grzechu. Bywa w nich często jakiś inny sens. Prawdą jednak jest, że nieraz ludzkość różnych wstrząsów potrzebuje.
Ewangelia przeznaczona na tę niedzielę, stawia nam przed oczyma niezwykłe spotkanie. Jezus wychodząc z Jerycha zatrzymuje się (przynaglany krzykiem) przy Bartymeuszu, niewidomym żebraku.
Warto zwrócić uwagę na topografię miejsca spotkania. Jerycho to wyjątkowe, pod wieloma względami, miasto. Jest to „miasto palm”, niezwykle bogate i urokliwe, dlatego obecność żebraka w jego pobliżu nikogo nie zdziwiła. Jest ulokowane w depresji mierzącej 230 metrów pod poziomem morza, a co za tym idzie, jest najniżej położonym miastem na świecie.
Tymczasem Jerozolima, do której zdąża Jezus, ulokowana jest na wysokości 740 metrów nad poziomem morza. Na odcinku 37 kilometrów, różnica poziomów sięga blisko 1000 metrów. Dlaczego o tym piszę? Aby wskazać na pewną analogię. Trasa z Jerycha do Jerozolimy przypomina w pewnym sensie drogę do zmartwychwstania. Właśnie takie, stało się niejako udziałem dzisiejszego bohatera – Bartymeusza po spotkaniu z Jezusem.
Bartymeusz wzbudza niezwykłą sympatię. Zostaje zauważony, mimo uporczywego zagłuszania jego krzyku przez tłum. To paradoks: im większe naleganie tłumu, aby umilkł, tym bardziej wzrasta jego siła głosu. Fakt ten podkreśla determinację i wewnętrzną siłę niewidomego, która prowadzi do realizacji jego pragnień. To nie jest cicha prośba. On ma śmiałość. Jego postawa jest pełna zaangażowania. Niewidomy swym krzykiem „walczy” o swoje życie. Mimo wielu ograniczeń spowodowanych kalectwem, pragnie spotkania z Synem Dawida, o którym tylko słyszał, a który właśnie przechodzi obok. Pragnie spotkania i pragnie uzdrowienia.
Jezus widząc zaangażowanie głosu i serca Bartymeusza zatrzymuje się i wzywa niewidomego. Pragnie pokazać, że jest mu bliski każdy człowiek – stanowi niepowtarzalną wartość i jest umiłowanym dzieckiem Boga. Jezus jest otwarty na indywidualne potrzeby każdego z nas. A tak na marginesie, zadziwia mnie reakcja tłumu. Jak łatwo można zmieniać postawę? – jak łatwo jest przybrać nową maskę?
Tłum, który blokował dostęp, teraz dodaje odwagi i otuchy nieszczęśnikowi: „Bądź dobrej myśli, wstań, woła cię”. Dochodzi do upragnionego spotkania. Działanie Bartymeusza jest natychmiastowe. Zrzuca płaszcz, stanowiący cały jego dobytek, i idzie na spotkanie. Wobec propozycji Jezusa, wszystkie inne rzeczy stanowią zbędny balast. To porzucenie płaszcza nabiera symbolicznego znaczenia. Kto doświadczył autentycznego i osobistego spotkania z Jezusem, potrafi zostawić wszystko.
Pytanie o to, czego pragnie Bartymeusz, jest pytaniem o jego serce. Uzdrowiony żebrak doświadcza nowego życia, doświadcza zmartwychwstania. Idzie za Jezusem. Porzuca dotychczasowe życie i podąża za Mistrzem. Otwarcie oczu to w rzeczywistości otwarcie serca. Jego postawa odznacza się radykalizmem. Poszedł za Jezusem.
Jezus i dziś przemierza drogę od Jerycha mojego serca do Jerozolimy. Idzie, aby po raz kolejny spotykać mnie przy drodze. Czy jest we mnie pragnienie dostrzeżenia Go? Czy mam odwagę, jak Bartymeusz, prosić (także krzykiem bezradności) o Jego pomoc? Czy jestem gotowa pójść z Nim do Jerozolimy? Czy pragnę z Nim zmartwychwstawać? A czego Ty dziś pragniesz od Jezusa? Jakie są Twoje najskrytsze pragnienia, marzenia? Co chcesz, żeby Ci uczynił?
ks. Bartosz Mitkiewicz, 24.10.2021r.