Słowo na niedzielę: Kana Galilejska

Rozpocznijmy od anegdoty, która pokazuje pewien sposób patrzenia na życie. Otóż w jednym z małżeństw po kilkunastu latach wspólnego życia toczy się następujący dialog: „Popatrz! Muszę prać, prasować, sprzątać; nigdzie nie mogę wyjść. Czuję się wręcz jak Kopciuszek!” – mówi żona do swego męża. Odpowiedź mężczyzny jest krótka i dosadna: „Przecież mówiłem, że ze mną będzie ci jak w bajce!”.

W tej anegdocie, która tchnie wielkim sarkazmem, mamy do czynienia z postawieniem na głowie tego, czym powinna być prawdziwa miłość małżeńska, czym powinna być rodzina.

Można chyba postawić również tezę, że sarkazm towarzyszy nam także w wierze. Można przecież sarkastycznie powiedzieć: „Jestem wierzący, dlatego grzeszę i wiem o tym”. Jest to również postawienie wszystkiego na głowie!

Niestety, wiara często rozmija się z życiem. I gdy dzisiaj słyszymy w Ewangelii niezwykle ważne słowa: „Uczyńcie, co wam mówi Syn”, to trzeba zapytać, co to dla nas oznacza? A może inaczej: Jak w tych trudnych czasach zrealizować Bożą wolę? Gubimy się bowiem coraz bardziej i coraz częściej. Jakże wielu chrześcijan przeżywa smutek, opuszczenie czy bezradność. Dzisiejsze czytania odpowiadają w bardzo konkretny sposób na pytanie: Co zrobić, aby być wiernym Bożej woli?

Usłyszany dziś fragment Ewangelii odczytuje się często podczas uroczystości zaślubin w Liturgii Słowa. Opisuje on udział Jezusa, Jego Matki i uczniów w weselu odbywającym się w Kanie Galilejskiej. Warto zastanowić się dlaczego korzysta się z tej właśnie perykopy? Czy tylko dlatego, iż jej akcja rozgrywa się na uczcie weselnej? Czy też Ewangelista pragnie przekazać nam jakąś głębszą treść.

Pismo Św. jest księgą bardzo szczególną, wyjątkową. Posiadającą bardzo głęboką treść, zmuszającą nas do refleksji, zatrzymania się. Mówimy Księgą drogowskazem, dającą sposób na życie.

By zrozumieć ten fragment musimy spojrzeć na kilka wcześniejszych wersetów tejże Ewangelii. Oto św. Jan opisuje nam scenę powołania, a może lepiej pierwszego spotkania Jezusa z Natanaelem. Ów Natanael był mieszkańcem Kany, miasta o wiele większego od niedaleko położonego Nazaretu. Na słowa Filipa: Znaleźliśmy tego, o którym pisał Mojżesz w Prawie i Prorocy, Jezusa syna Józefa z Nazaretu. Natanael odpowiada: Czyż może być coś dobrego z Nazaretu? No właśnie. To krótkie zdanie pokazuje nam dobitnie, jak bardzo cenili się mieszkańcy Kany. Uważali się za kogoś o wiele lepszego niż ci z Nazaretu, tych z dalekiej prowincji. By lepiej to zilustrować można porównać tę sympatię do polskiego przykładu; sposobu w jaki mówi się o mieszkańcach Wąchocka. Tak, być może i o Nazarecie krążyły jakieś kawały.

I oto na wesele w Kanie do swoich krewnych zostają zaproszeni Maryja i Jezus wraz z uczniami. Ubodzy krewni. Dzieje się jednak rzecz bardzo dziwna. Oto w trakcie wesela brakło wina. Podstawowego napoju i to nie tylko weselnego. Sytuację ratuje jednak bardzo baczne oko Matki Jezusa, która prosi Go o pomoc. Jezus obdarowuje Młodych wielkim darem, prezentem o jakim nie marzyli, czyni pierwszy cud. Tym darem jest wino, które w Biblii jest symbolem radości, wesela, a przede wszystkim miłości, daru z siebie.

Będę się przyglądał sługom, którzy wypełniają każde słowo Jezusa: „Napełnili stągwie aż po brzegi”. Czy potrafiłbym podjąć każde wezwanie Jezusa? Jakich żądań bałbym się usłyszeć? Wypowiem to szczerze przed Jezusem.

Powiem szczerze Jezusowi o moich oporach wewnętrznych, które utrudniają mi przyjmowanie na co dzień Jego woli. Czego dotyczą moje opory? Zwierzę się z nich także Maryi i poproszę, by pomogła mi je pokonywać. Będę w sercu wzywał: „Maryjo, pomóż mi ufać Jezusowi tak jak Ty”.

ks. Bartosz Mitkiewicz, 16.01.2022r.

Fasada kościoła katolickiego w Kanie Galilejskiej

Ołtarz główny w kościele katolickim

Obraz w ołtarzu głównym

Previous ArticleNext Article