Czy można uczestniczyć w pielgrzymce nie biorąc w niej bezpośrednio udziału? Po pewnym zastanowieniu, gdy weźmiemy pod uwagę emocjonalne zaangażowanie osoby duchowo wspierającej czyjś pielgrzymi trud, można pokusić się o pozytywną odpowiedź. Jeśli zaś dodamy, że osoba taka dokładnie śledzi, a nawet steruje postępowaniem innego pątnika możemy bez wątpienia nazwać ją współuczestnikiem, a na pewno mentorem pielgrzyma.
W taki sposób powinniśmy określić uczestnictwo w pierwszej krucjacie żony Stefana hrabiego z Blois, Adeli z Normandii. Dama ta nie wzięła osobiście udziału w pielgrzymce u boku małżonka. Należała do grona tych niewiast, które musiały pozostać w domu, aby nie tylko doglądać licznej gromadki dzieci, ale także, aby strzec rodowego majątku i administrować rozległą domeną.
Większość uczestników pierwszej rycerskiej wyprawy krzyżowej (1096-1099) udawała się na nią przekonana, że po spełnieniu ślubu krucjatowego powróci do rodowych włości w Europie. Szlachetne damy stawały się więc strażniczkami rodziny i majątku krzyżowca, aby ten mógł spełnić ślub, za który one czuły się współodpowiedzialne. Latami oczekiwały jego powrotu, ale jednocześnie z uwagą wsłuchiwały się w echa odległej pielgrzymki starając się ze splotu wiadomości wyśledzić los własnego małżonka. W przypadku dam o wybitnych cechach przywódczych, a taką była Adela, mąż stawał się właściwie egzekutorem jej decyzji.
Twierdzenie takie możemy wysnuć z treści listów, w których Stefan hrabia Blois skrupulatnie informował małżonkę o postępach pielgrzymki i swoim w niej zaangażowaniu. Po opuszczeniu Normandii w drodze do Konstantynopola, a stamtąd do Antiochii, hrabia wysłał do swojej ślubnej powierniczki trzy listy. Do naszych czasów zachowały się dwa. Trzeba pamiętać, że w czasach średniowiecza na prowadzenie korespondencji mógł sobie pozwolić tylko możny pan, który miał w swoim otoczeniu ludzi potrafiących pisać i prowadzić kancelarię. Na szczęście towarzyszami hrabiego podczas krucjaty byli także przygotowani do tego duchowni.
Na podstawie zarówno tych listów, jak też innych źródeł pisanych z epoki mediewiści, znawcy okresu krucjat jak Steven Runciman czy Regine Pernoud uważają, że hrabia Blois wcale nie był chętny do opuszczenia swoich dóbr i narażania się na niebezpieczeństwo wyprawy. To jego energiczna żona nie pozwoliła, aby pozostawał bezczynnie w domu, gdy na wezwanie papieża „pół Europy” ruszyło ratować Grób Pański i miejscowych chrześcijan. Dzięki jej inicjatywie zacny małżonek „wziął krzyż” i ruszył z innymi rycerzami na Bliski Wschód. Stąd też listy pisane przez Stefana, miały na celu nie tylko zaspokoić ciekawość małżonki, ale też wykazać ścisłe podążanie za jej instrukcjami.
Adela zarówno z uosobienia jak i z urodzenia była nietuzinkową damą. W jej żyłach płynęła krew Normanów, nazywanych także Wikingami lub Waregami, ludu wojowników, kupców i zdobywców wielkich obszarów ówczesnego świata. Jej ojcem był słynny władca Normandii Wilhelm Zdobywca, a ona sama miała urodzić się w roku 1066, czyli wówczas, kiedy dokonał on skutecznego podboju Anglii. Jako panna na wydaniu była więc królewną nie pozbawioną poczucia swojej wyższości i bardzo czułą na punkcie honoru.
Jej pierwszy kandydat na męża Szymon Crispin hrabia Amien ostatecznie wstąpił do klasztoru, mężem został więc drugi kandydat znany nam już Stefan. W momencie wyruszenia na wyprawę krzyżową mieli za sobą piętnastoletnie pożycie, zaś jego efektem było dwanaścioro dzieci urodzonych przez Adelę. Na dodatek Adela mocno angażowała się w sprawy hrabstwa, co potwierdzają dokumenty wystawiane przez męża, w których prawie zawsze występuje także i ona. Dla córki i siostry króla Anglii, udział męża w krucjacie był sprawą prestiżową, od której nie mógł być zwolniony.
Stefan pisemne relacje dla swojej żony zakończył po dwóch latach. Podczas przedłużającego się i kłopotliwego oblężenia Antiochii nad Orontesem (dziś w granicach Turcji), podjął decyzję i dalsze działania, które przez współczesnych zostały potępione jako tchórzliwe i niegodne szlachetnego rycerza. Skrupulatnie odnotowuje je zarówno kronikarz pierwszej krucjaty, Albert z Akwizgranu, jak też piszący siedemdziesiąt lat później Wilhelm z Tyru.
Stefan pod pozorem choroby nie tylko opuścił grono krzyżowców zmagających się z muzułmanami pod murami Antiochii, ale następnie wiedząc o przewadze nadciągających z odsieczą wojsk potężnego wodza tureckiego Kurbughi, przekonał idącego z posiłkami cesarza bizantyjskiego Aleksego I, że pomoc nie przyniesie już ratunku wojskom chrześcijańskim. To jego opinia spowodowała zawrócenie bizantyjskiej odsieczy i pozostawienie krzyżowców samym sobie.
Stefan przekonany o klęsce krucjaty wsiadł na okręt i ze swoimi ludźmi wrócił do Europy. Tymczasem krzyżowcy nie tylko zdołali zdobyć Antiochię, ale także obronić ją przed wrogiem, a na dodatek swoją determinacją pokonali w bitwie wojska muzułmańskie i zmusili do odwrotu, co otworzyło im drogę do dalszego marszu zakończonego zdobyciem Jerozolimy w lipcu 1099 roku.
Stefan już w 1098 roku wrócił do rodzinnego kasztelu, gdzie oczekiwała go stęskniona żona. Niebawem dotarły jednak za nim prawdziwe wieści o sukcesie krucjaty oraz opinie o jego haniebnym zachowaniu. Adela nie mogła znieść takiego upokorzenia i sama nie oszczędzała mężowi słów potępienia. Natychmiast zmusiła skompromitowanego małżonka do ponownego wyruszenia do Ziemi Świętej. W 1101 roku Stefan z Blois wraz ze swoim odziałem zbrojnym oraz z grupą innych zacnych rycerzy ponownie stawił się na służbę do króla Baldwina I, aby wspomagać wysiłki nowoutworzonego i zagrożonego zewsząd Królestwa Jerozolimskiego.
Tym razem od Antiochii do Jerozolimy mógł wykazać się swoją walecznością i odwagą, a dane mu było doświadczyć wielu walecznych przygód. Niestety, nierozwaga króla Baldwina, który zbyt lekkomyślnie ocenił siły egipskie nadciągające pod Ramlę, doprowadziła do klęski i śmierci wielu szlachetnych rycerzy w 1102 roku. Wśród poległych, którzy oddali swoje życie broniąc krzyża, był także hrabia Stefan.
Adela nie odzyskała już małżonka żywego, ale z dumą mogła usłyszeć o jego śmierć na polu bitewnym, która wybieliła jego imię. Syn Tybald, w imieniu którego sprawowała regencję nad hrabstwem, nie musiał dorastać w poczuciu wstydu za ojca, który jako krzyżowiec z pewnością osiągnął zbawienie po śmierci. Nikt już nie mógł wytykać mu wcześniejszej skazy, dobre imię jego i całej rodziny zostało uratowane. A chociaż nie wszyscy współcześni kronikarze dostrzegli istotną rolę małżonki w rehabilitacji hrabiego Blois, Adela z satysfakcją mogła cieszyć się uratowanym honorem rodu.
Motywy postepowania Adeli wpisują się w kształtowany podczas średniowiecza ideał rycerza chrześcijańskiego, gdzie dane słowo było cenniejsze od złota, honor był największą wartością, a śmierć z orężem w ręku w obronie wiary, zapewniała wieczną sławę i szacunek. Była to epoka dam, które tak jak szlachetna Adela, niejednokrotnie wykazywały się większą determinacją i hartem ducha niż ich zakuci w żelazo mężowie.
Erwin Jan Kozłowski, 01.07.2021