Słowo na niedzielę: Zmysł dotyku

To, co uderza najbardziej w przeczytanej przed chwilą Ewangelii, to tłumy, które szły za Jezusem i próbowały Go dotknąć. Wielu ludzi za Nim szło i wielu się o Niego ocierało. Ale tylko niektórzy czynili to z wiarą. To właśnie ci prawdziwie wierzący w Jego moc doświadczyli Jego łaski. Ci, którzy wierzyli, w dotyku Jezusa odczuli dotyk Boga. Oni prawdziwie się z Nim spotkali.

Dotyk jest w pewnym sensie uwieńczeniem spotkania i jest jednocześnie zacieśnieniem relacji. Tacy już jesteśmy, tak zostaliśmy stworzeni, że zmysł dotyku jest dla nas niesamowicie ważny. Niejednokrotnie słyszymy o czymś, widzimy jakąś rzecz, ale dążymy do tego, aby tę rzecz dotknąć, po to, aby do końca się przekonać, jaka ona jest.

Słyszymy kogoś, widzimy, ale jeśli na kimś nam zależy, podajemy mu dłoń na przywitanie i już w tym uścisku wyrażamy coś ze swoich uczuć. Małe dziecko widzi rodziców, słyszy ich, ale niejednokrotnie przestaje płakać dopiero przy czułym dotyku matki. Umierający człowiek widzi zebranych wokół niego bliskich, słyszy ich, ale umiera spokojnie dopiero wtedy, gdy ktoś kochający uchwyci go za dłoń.

Jakie to szczęście, że pielgrzymując po Ziemi Świętej możemy tak wiele miejsc dotknąć: Boży Grób, Golgotę, Grotę Narodzenia i wiele wiele innych.

Dotyk jest dla nas bardzo ważny. Może jednak być dotyk, który pociesza i dotyk, który rani. Każdy dotyk ma swoje konsekwencje może właśnie dlatego, że jest dotknięciem naszej istoty, wejściem w nasz osobisty, intymny świat. Dotyk w jakiś sposób kształtuje nasze relacje.

Nic więc dziwnego, że ludzie pragnący bliskości Boga, bliskości Jezusa, chcieli Go dotknąć. Potrzebowali dotknąć kogoś, komu na nich zależy, kto uspokoi ich serca, jak matka, kto pomoże im kiedyś spokojnie umrzeć, dając nadzieję, kto ich uleczy, ożywi… Oni chcieli doświadczyć, a nawet dotknąć Bożej mocy. Byli szalenie tego spragnieni. Jeszcze nigdy bowiem Bóg nie był tak blisko.

Starotestamentalna duchowość kształtowała zupełnie inną wizję Boga. Boga dalekiego, Boga niejednokrotnie strasznego, takiego, do którego nie ma dostępu, do którego nie można się zbliżyć. Nikt nie mógł dotykać świętego miejsca, ktokolwiek zbliżyłby się do góry Synaj, tam, gdzie Bóg objawił się Izraelowi, którego przedstawicielem był Mojżesz, miał być ukamienowany.

A teraz? Teraz to Jezus przychodzi i można Go dotknąć. On staje się objawieniem Boga, który jest bliski. To przekraczało ludzkie – na tamte czasy – wyobrażenia. Oto w Jezusie Bóg staje się bliski, dotykalny. Posługa Prawa, które potępia i zabija, ustępuje posłudze Ducha, który ożywia. Ten, kto dotknie Jezusa, kto otworzy się na Jego moc, będzie zbawiony. Dotknąć Jezusa to wejść w kontakt z mocą Boga, który zbawia, ponieważ „z Jego pełni otrzymaliśmy wszyscy łaskę po łasce” (J 1, 16) – jak zaznacza św. Jan.

Dotknąć Jezusa. To pragnienie stoi u progu drogi ucznia Jezusa. Tęsknota za bliskością Boga. To jest szalenie ważne pragnienie. Jest ono bowiem niczym innym jak otwarciem Bogu drzwi naszego serca. Ostatecznie bowiem to bardziej niż my Boga, to Bóg dotyka nas. Trzeba Mu tylko na to pozwolić. A wtedy w życiu każdego i każdej z nas będą mogły dokonywać się cuda, takie jak te opisane w dzisiejszej ewangelii.

Jesteśmy ludźmi z krwi i kości. Potrzebujemy dotyku na wyrażenie bliskości, potrzebujemy dotyku, aby uwierzyć. Jesteśmy trochę jak Święty Tomasz, ten nazywany niewiernym, który koniecznie chciał dotknąć, który chciał się przekonać, który chciał mieć dowód, aby wypowiedzieć swoje wyznanie wiary: „Pan mój i Bóg mój”.

Ale jesteśmy jednocześnie adresatami słów, które Pan Jezus wypowiedział zaraz po wyznaniu Tomasza: „Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli”. Nie widzieli, co nie znaczy, że nie doświadczyli Boga i Jego działania. Jezus przypomina nam, że Jego bliskości można doświadczyć zawsze, że każdy może ją odczuć, nie tylko ci, którzy razem z Nim przemierzali drogi Judei i Galilei.

Bóg działa w każdym miejscu i w każdym czasie. Potrzeba tylko spotkania. Wiary potrzeba. Dziś i nam Bóg przypomina: Jestem blisko, jestem wręcz na wyciągnięcie ręki, możesz przeze Mnie dotknąć Boga. Jesteśmy szczęśliwcami: Bóg chce nas dotknąć! Chce i w nas czynić cuda, chce nas uzdalniać do prawdziwego, szczęśliwego życia! To On pierwszy najbardziej tego chce.

Stajemy więc dziś tutaj my, spragnieni Boga i Jego uzdrawiającej mocy, i pytamy: Jak? Jak tego doświadczyć? Gdzie Cię odnaleźć Jezu, Synu Boga żywego? Chcemy, byś nas przemieniał, leczył, chcemy byś w nas działał, chcemy zanurzyć się w czułości Twojej miłości, chcemy odczuć delikatny dotyk Twojej łaski – gdzie więc Cię szukać?

Wiele jest dróg, którymi Bóg przychodzi do człowieka, a każda z nich naznaczona jest jakimś odcieniem piękna. Bóg jest obecny pośród nas, możemy Go doświadczyć także dzisiaj – On przychodzi do nas w Eucharystii – tak bliski, wręcz namacalny. Możemy Go przyjąć – gdy pozostawimy to wszystko, co nas od Niego oddala, a więc nasz grzech. Możemy Go przyjąć i zakosztować Jego zbawiennej mocy.

Bóg dotyka nas też w swoim słowie. Dotyka nas w każdej liturgii. Trzeba tylko pozwolić się dotknąć. Wołać: Jezu, dotknij mnie i przemieniaj, uzdrawiaj, ożywiaj! Bóg jest blisko. Dotknij Go dzisiaj z wiarą. Uwierz w Jego moc! To właśnie od twojej wiary wiele zależy. Od twojej wiary zależy wszystko. Wstań więc. Talitha kum!

ks. Bartosz Mitkiewicz, 27.06.2021

Previous ArticleNext Article