Różne są drogi niewiary, jedna z nich może zaczynać się tak, jak w dzisiejszej Ewangelii. Cóż za niesprawiedliwość: ci którzy pracowali ciężko i solidnie cały dzień, otrzymali taką samą zapłatę, jak ci najęci pod koniec dnia. Czyż nie słusznie szemrali przeciwko gospodarzowi? Każdy kto przeżył choć parę dni w spiekocie izraelskiego słońca doskonale ich zrozumie!
Jakże łatwo odnieść sens tej przypowieści do nas, pobożnych i wiernych katolików, którzy często zastanawiamy się dlaczego nam jest tak trudno i ciężko, a inni którzy nie naprzykrzają się Panu Bogu, mają lepiej? Wszystko im się udaje, są zdrowi, bogaci? Dlaczego cierpienie dotyka tak często właśnie nas?
Niewygodna nauka dotycząca kwestii życia moralnego, kwestii intymnych psuje relacje rodzinne, Kościół zamiast jednoczyć, dzieli? Ludzka ułomność, grzechy duchownych prowadzą do wielu słusznych wątpliwości, które chętnie wykorzystują media i nieprzychylne Kościołowi środowiska.
Takie pytania i dylematy są doskonałą wodą na młyn w walce z naszą religijnością, pobożnością. Mówimy sobie: przecież mogę wadzić się z Panem Bogiem, przecież mam swoje racje! A co na to Pan Bóg? W jaki sposób nam opowiada?
Najpierw powiedzmy, że tak naprawdę w dzisiejszej ewangelii chodzi o to, że my – ludzie przez wieki tak samo łatwo ulegamy grzechowi – zazdrości! Dotyka on wszystkich bez wyjątku. Któż nie dostrzega zazdrości u dzieci w wieku przedszkolnym, kto nie widzi jej u młodzieży, a do czego może ona doprowadzić w wieku dorosłym i jakie spustoszenie powoduje ona u osób starszych?
Czy zatem istnieje jakieś lekarstwo wobec owocu zazdrości? Chrystus ukazuje je dzisiaj: to jeden z przymiotów Boga i nie chodzi tu o sprawiedliwość, ale raczej to co ją przewyższa: Dobroć Boża!
Żaden z godzących się na pracę nie umawiał się na konkretna zapłatę, gdy jednak przy wypłacie dowiadywali się o dobroci gospodarza, zaczynali źle na to patrzeć. Na tym właśnie polega grzech zazdrości, na próbie zniszczenia dobra w innych ludziach. Jest to najbardziej wyrafinowana forma egoizmu. Jesteśmy smutni, gdy Pan Bóg zajmuje się innymi ludźmi. Często myślimy nawet w ten sposób: jeśli ktoś jest dobry, trzeba go zniszczyć, bo jest niebezpieczny!
Tymczasem ów gospodarz okazuje się bardziej niż dobry! Nikt inny nie chodzi pół dnia i nie angażuje ludzi do pracy, pragnie im pomóc, dać możliwość zarobić na utrzymanie siebie i rodziny. Jest zatem miłosierny!
Cóż zatem pragnie przekazać nam Chrystus? Na co nas uwrażliwić? Dobroć! Tego chyba od nas się oczekuje i to sami chcemy otrzymywać – własne szczęście odkrywamy, gdy jesteśmy dobrzy, gdy spotykamy się z ludźmi bezinteresownie dobrymi! Dobroć daje nam poczucie radości, bezpieczeństwa. Dobroć pomaga zrozumieć „inny zamysł Boży”, dobroć pozwala i pomaga wierzyć.
Święty Paweł zwraca się do nas słowami:
„Tylko sprawujcie się w sposób godny Ewangelii Chrystusowej, abym ja – czy to gdy przybędę i ujrzę was, czy też będąc z daleka – mógł usłyszeć o was, że trwacie mocno w jednym duchu, jednym sercem walcząc wspólnie o wiarę w Ewangelię.” Co chyba można streścić w innym jego zdaniu, które niech będzie dla nas zadaniem i zachętą: „zło dobrem zwyciężaj!”.
ks. Bartosz Mitkiewicz, 20.09.2020