Nie bójcie się! Nie lękajcie się! Tak często słyszymy te słowa, sami też często je wypowiadamy w różnych kontekstach i sytuacjach. Cokolwiek byśmy nie powiedzieli, czy chcemy czy nie, strach towarzyszy nam przez całe życie, od jego początku, aż do samego końca. Opanowuje nas, gdy zaczynamy odczuwać niebezpieczeństwo (wielu boi się lotu samolotem i to jest dla niech przeszkodą w pielgrzymowaniu do Izraela, nawiedzeniu Ziemi Świętej).
Niekiedy ten strach, lęk nie pozwala nam spokojnie spać, myśleć, działać. Choć z drugiej strony wyzwala w nas także potężne pokłady energii, czyni nas zdolnymi do czynów, o które sami byśmy siebie nie podejrzewali.
Nie łatwo być świadkiem Jezusa
Podobnie dzieje się w sferze wiary i religii. Bycie świadkiem Jezusa nigdy nie należało do łatwych zadań. Często wiąże się ono z przysłowiowym płynięciem pod prąd: Chrześcijanin musi być twardzielem, musi jak ryba płynąć pod prąd, a nie z prądem jak śmieci. Tyle, że to zawsze bywa trudne i wymagające. Dlaczego?
Może warto zacząć od tego, że wielu z nas wciąż zgadza się z przekonaniem, że istnieją tematy, których się nie porusza publicznie, a należy do nich przede wszystkim religia.
Podzielamy ten pogląd, obawiając się, że rozmowy na tematy prawd wiary, moralności mogą powodować konflikty lub co najmniej niemiłą atmosferę. Przykładów nie brakuje.
Jakże często z jednej strony mówi się o równości, tolerancji, a z drugiej katolicyzm przedstawia się jako religię, która jest zagrożeniem. Albo inaczej, jakże często wolimy stać z boku, albo jak kto woli pośrodku i nie wypowiadać się, nie bronić fundamentalnych prawd.
Począwszy od kłamstwa, przez kradzież, czy zwykłe lenistwo. Bardzo trudno jest nam jasno wybierać między dobrem i złem. Lękamy się dobra, w szkole, w pracy, na ulicy.
Jest to jednak postawa bardzo odległa od tej, której dziś uczy nas Jezus: „Co mówię wam w ciemności, powtarzajcie na świetle, a co słyszycie na ucho, rozgłaszajcie na dachach”.
Odwaga w głoszeniu i świadczeniu o Ewangelii
Całe szczęście jest jednak wśród nas naprawdę wielu takich, którym głoszenie i świadczenie o Ewangelii przychodzi w sposób naturalny.To ci, którzy nie lękają się nie tylko przyjść na Mszę świętą, ale w niej czynnie uczestniczyć.To ci, dla których nie jest również wielkim problem przyjść na nabożeństwo, czuć się odpowiedzialnym za świątynię, parafię.
To ci, którzy podczas codziennych zajęć starają się być uczciwi, prawdomówni, a kiedy coś im nie wyjdzie, odważnie się wyspowiadają. Z pewnością takie osoby nie mają łatwego życia, ale przecież to co ważne i trudne zawsze drogo kosztuje.
Czy pomimo naszych wad i słabości możemy być tak radykalni, tak odważni?
Na pewno tak i nie jeden raz już się tym przekonaliśmy, ale chciejmy pamiętać nade wszystko o tym, że to Pan Bóg nas umacnia, uzdalnia. Pan Bóg, jeśli tylko damy Mu taką możliwość, pozwoli nam odczuć swoją obecność!
ks. Bartosz Mitkiewicz, 21.06.2020