Wiele razy w życiu słyszeliśmy dzisiejszy fragment Ewangelii. Wielu z nas, pielgrzymujących do Ziemi Świętej łatwo może wyobrazić sobie tę scenę. Przypominamy sobie krajobrazy Izraela. Znamy także na pamięć imiona dwunastu Apostołów.
Każdy, czyli nikt
Dzisiejszą liturgię słowa możemy streścić jednym zdaniem, które może brzmieć następująco: „za głoszenie Ewangelii odpowiedzialny jest każdy z nas”.Każdy z nas, wszyscy – czyli nikt. To bardzo znane nam powiedzenie wszystkich, czyli nikogo, wszyscy, tzn. nikt. I tak się rzeczywiście dzieje, tak się już nauczyliśmy żyć, choć równie często i głośno ten system krytykujemy, wyśmiewamy, ale to nasza główna wada narodowa!
Gdziekolwiek, ktokolwiek zwraca się z apelem do dużej społeczności, to do serca tę prośbę biorą sobie tylko nieliczni. Słowo „wszyscy” jest bowiem dla nas niezobowiązujące, bo przecież w takiej dużej grupie znajdzie się kilka konkretnych osób, więc po co ja mam robić zbędny tłum.
Przykłady można by mnożyć godzinami: od wyborów trójki klasowej w szkole, po apel skierowany do jakiejkolwiek grupy o konkretną pomoc. Mówimy: „niech ksiądz sam konkretnie wybierze” lub gdy zapraszamy do udziału w nabożeństwie.
Jesteśmy świadkami Ewangelii
Dziś spróbujmy uświadomić sobie na nowo inną ważną prawdę. Jako członkowie Kościoła wszyscy jesteśmy wezwani do tego by być świadkiem Ewangelii. Tego nie wymaga od nas szkoła, ksiądz, nawet nie tylko Kościół. Tego wymaga od nas sam Jezus, którego świadkami staliśmy się od momentu Chrztu Św. Wobec tego wymagania, w takiej sytuacji trudno jest wykręcić się stwierdzeniem: wszyscy tzn. nikt. Bo wśród tych wszystkich każdy z nas ma konkretne miejsce, konkretne zadanie do wykonania.
Mówiąc o miejscu i zadaniu, raz jeszcze warto przypomnieć sobie kilka ważnych prawd. Owszem wielka odpowiedzialność spoczywa na osobach duchownych, my stoimy bowiem niejako na pierwszej linii. Jednakże doświadczenie uczy, że cała nasza wspólnota dzieli się na wiele kategorii.
I nie chodzi tu jedynie o tych, którzy często i regularnie chodzą do kościoła i tych, którzy nie naprzykrzają się Panu Bogu. Ważne jest bowiem to, by każdy z nas uczestniczących w niedzielnej Eucharystii, tę odpowiedzialność za Kościół przełożył na codzienny język swoich słów, czynów i świadectwa, wszędzie tam gdzie znajduje się w ciągu tygodnia.
Inaczej zrobią to bowiem dzieci, które będą grzeczniejsze w domu. Inaczej świadczyć będzie młody człowiek, który może odważniej powie nie, gdy będzie namawiany do złego, a może sam namówi do dobra. Inaczej powie człowiek dorosły, gdy zwróci koledze uwagę, że może by nie pił kiedy jedzie, bo za dużo się rozlewa. Takie słowa, takie świadectwo jest zawsze bardziej wiarygodne od słów usłyszanych na kazaniu, no bo przecież on tak musi mówić.
Ewangelizacja najlepszą pomocą
Kilkanaście lat temu Jan Paweł II pisał, że najlepszą pomocą udzieloną bratu jest ewangelizacja. Bo czyż początkiem miłości rodziców względem dziecka nie jest modlitwa. Czyż fundamentem wzajemnych relacji międzyludzkich nie jest życzliwość; w kolejce, w urzędzie, w zakładzie pracy.
A u progu swego życia Papież zachęcał nas byśmy zaczęli od minimum, którym jest żywe i świadome uczestnictwo we Mszy Świętej, bo tylko w ten sposób sprawimy, że w naszym codziennym życiu będzie więcej wzajemnej miłości, życzliwości, a przez to wzajemnej odpowiedzialności za siebie i wszystkich.
ks. Bartosz Mitkiewicz, 14.06.2020