Na pewno zastanawia nas wszystkich, a także zadziwia fenomen zespołu, grupy muzycznej, która od dawna święci swoje ogromne sukcesy na rynku fonograficznym. Setki tysięcy sprzedanych płyt i kaset świadczą o ich wielkiej popularności, a nikogo chyba nie muszę przekonywać jak ciężko dziś zostać – gwiazdą.
Chodzi mi rzecz jasna o grupę Arka Noego. Jak to się dzieje, że takie małe dzieci, śpiewające piosenki o treściach religijnych, o Panu Bogu zdobyły taką ilość fanów, taką popularność? Przecież wylansowanie przeboju nie jest tak prostą sprawą?
Częściowej odpowiedzi na to pytanie możemy doszukać się w dzisiejszej Ewangelii. Oto Ewangelista opisuje nam scenę, w której Jezus upomina sprzeczających się między sobą uczniów oto, kto z nich jest najważniejszy i największy. To typowe zachowanie dla ludzi i nie może nas dziwić, czy gorszyć postawa uczniów. Po prostu każdy z nich chciał czuć się ważnym, chciał podkreślić swą bliskość z Panem.
Jezus natychmiast pokazuje im że nie oto chodzi, nie tędy droga. Wypowiada znamienne słowa: „Jeśli ktoś z was chce być pierwszym, niech będzie ostatnim”. Trudne są słowa Mistrza, trudne dla słuchającej Go grupy apostołów i trudne dla nas słuchających Go dziś. Oto po raz kolejny przekonujemy się, że logika, która zawarta jest w Bożym Objawieniu jest zgoła inna od ludzkiego, ziemskiego myślenia. To co ważne jest dla nas, niekoniecznie jest równie ważne dla Pana Boga. To czy, będziemy blisko Jezusa w Jego pobliżu zależy od naszej życiowej postawy, a nie od zajmowanego stanowiska, zarówno w przypadku księdza, kleryka, ale także każdego wierzącego.
Trudne są to słowa, bo i katolicyzm nie jest łatwą religią. Stawia przed wiernymi wielkie wymagania, wymaga jasnego opowiedzenia się za przykazaniami, za sposobem prawego życia, życia zgodnego z przykazaniem miłości.
Jak tu jednak dziś można mówić o miłości, o wzajemnym szacunku, wzajemnej pomocy. Świat, „reguły gry” pokazują jasno, że słaby nie ma dziś żadnych szans. Pracując, robiąc karierę trzeba troszczyć się tylko o siebie, bo to może pomóc mi się wybić, zaistnieć, pokazać się. Wciąż aktualną jest teza pewnego filozofa, że „człowiek człowiekowi wilkiem”.
Tymczasem Chrystus wzywa nas dziś do innej służby. Dla Niego najważniejszym i największym, może nie sługą, ale uczniem i przyjacielem jest ten, kto nie przewodzi tej czy innej grupie, kto rozkazuje, ale ten kto potrafi być ostatnim i sługą wszystkich. Kto jest cichy i pokorny. Kto wyzbędzie się fałszywych i wygórowanych ambicji. Osoba, która potrafi znaleźć możliwość kompromisu, w małżeństwie, w pracy, w szkole, a przecież tak trudno i ciężko nam zrezygnować z własnego zdania. Kto szuka tego co łączy.
Jezus posługuje się przykładem dziecka. Dziecko w tamtych czasach nic nie znaczyło, nie miało żadnych praw, było zerem. My do dziś często powtarzamy, że dzieci i ryby …. Owszem dziecko potrafi być zazdrościć się, gniewać, pokazywać swe humory. Powodem tego jest jedna sprawa – ono pragnie zaistnieć. Chce pokazać, że potrzebuje miłości, ciepła i dobra, które w pierwszym rzędzie musi dać mu mądra mama i mądry tato.
Pisze o tym św. Jakub we fragmencie, który słyszeliśmy w drugim czytaniu. Ponadto Apostoł przestrzega nas, że przyczyną i źródłem naszych słabości jest rzecz zasadnicza – brak modlitwy. Brak wspólnej rodzinnej modlitwy, brak świadectwa w jaki sposób starsi przeżywają swą wiarę. Świadczy to jeszcze o jednym, dziś brakuje nam chęci do naśladowania postawy Jezusa, nie chcemy być autentycznymi uczniami, nie rozumiemy na czym to polega.
Pojawia się tu ciekawy problem. Oto zaledwie miesiąc temu w Lizbonie zakończyły się Światowe Dni Młodzieży. Wiemy, że przybyło na nie blisko dwa miliony młodych z całego wiata. To wielka „armia nadziei”, jak pisały gazety. A więc jednak młodzi, chcą słuchać Jezusa, Jego Zastępcy, który mówi do nas równie twarde i trudne słowa. I słuchamy Ojca Świętego, tyle czy tylko słuchamy?
Papież dobrze wie jak wiele może nam dziś zaoferować świat, jak to wszystko jest piękne, kolorowe, pociągające, jak kuszące jest życie bez żadnych zakazów. Wzywa nas jednak do świętości, do tej świętości, o której śpiewają dzieci z Arki – każdy może być świętym i mały i duży – dzięki temu, że już od momentu Chrztu Św. jesteśmy Bożymi dziećmi. I jesteśmy nimi cały czas niezależnie od naszego wieku. Bóg, nasz Najlepszy Tata wciąż daje nam łaskę, by przezwyciężać swoje trudności, by powstawać z upadków. Potrzeba jedynie byśmy zechcieli się zaangażować, przyjąć wyciągniętą dłoń Taty, naszej wiary zaczerpniętej z osobistej rozmowy, z modlitwy.
Na koniec jeszcze raz o małych piosenkarzach. Pokazali, że dzieci jednak mogą mieć rację i nie tylko same potrafią odnaleźć Boga, ale również pociągnąć innych za sobą.
ks. Bartosz Mitkiewicz, 24.09.2023r.