Od pewnego czasu zastanawiam się czasem nad dość dziwnym zjawiskiem. Otóż wydaje mi się, że dziś jakoś szybko przygotowujemy się do świąt, różnych rodzinnych uroczystości, i chyba jakoś mniej się nimi przejmujemy. Zgoda, może to tylko moje odczucie, kiedyś, jako dziecko, człowiek myślał inaczej, choć czy aby ta odpowiedź nie była za płytka?
Rozmawiam o tym w domu i słyszę: tak coś w tym jest, ale dziś można wszystko gotowe kupić, nie ma handlowej niedzieli, bo wszystkie są handlowe, miej czasu potrzeba by zorganizować to lub tamto. Ale to wszystko sprawia, że nawet o zgrozo, nie naświętujemy nawet zamieszaniem, a potem pozostaje tylko rozczarowanie: jak to już po wszystkim? Jakoś nie poczułem, że to był czas wyjątkowy?!
By temu zapobiec warto pomyśleć o dzisiejszym bohaterze Ewangelii – św. Janie Chrzcicielu. Człowieku, który miał do wykonania niezwykle ważne zadanie! Miał przygotować drogę dla Mesjasza.
Mesjasz, Zbawiciel powinien przed swoim przybyciem być zapowiedziany przez posłańca, herolda. Dziś powiedzielibyśmy, że kogoś kto przygotuje mu kampanię reklamową, nagłośni całą sprawę, najlepiej poprzez poinformowanie mediów. Wracając do naszych rozważań, tym heroldem Mesjasza jest właśnie prorok zapowiadany przez Izajasza „Pan mnie powołał…”.
No dobrze, ale ktoś mógłby zadać słuszne pytanie, ale jak to ma się do nas, dziś. Dwa tysiące lat temu urodził się człowiek gdzieś tam w Izraelu, w Ain Karem. No i co? Niby nic, ale jego narodziny wcale zwyczajne nie były. Ponadto, gdy dorósł zaczął czynić coś niezwykłego: chodził po pustyni żywił się szarańczą i nosił skórę wielbłądzią, a nade wszystko wzywał do nawrócenia mówiąc: Prostujcie ścieżki dla Pana i chrzcił.
Tak my już jesteśmy ochrzczeni, ale chyba wciąż możemy prostować ścieżki dla Pana, chyba one wciąż są krzywe, bo jakoś nie udaje nam się iść zawsze prosto do celu. Każdy z nas, mały i duży może być takim Janem, który woła i pokazuje jak iść, jak ma kroczyć chrześcijanin. Każdy ma dawać świadectwo tego w co wierzy i jakie wartości wyznaje, wszędzie w pracy, w domu, w szkole, na ulicy. Te nasze drobne i wielkie wysiłki podejmowane, w różnych sytuacjach zawsze mają sens i są potrzebne, nawet gdyby wyprostowały ścieżkę o dziesięć centymetrów, zawsze jest to dziesięć więcej. To już jest wielki sukces.
A co może w tym prostowaniu nam pomóc? Bez wątpienia sakramenty św., które zostawił nam Jezus Chrystus. Jan żywił się szarańczą, by nie ustać w drodze. My mamy o wiele cenniejszy pokarm Eucharystię i Słowo Boże, które przyjmujemy do naszych serc w każdej Mszy Św. Niedzielne czytania z Pisma Świętego mają być właśnie takim drogowskazem na cały tydzień pracy nad sobą. Przyjmowana Eucharystia sprawia, że Jezus jest z nami, jest w nas i obdarza nas swoją łaską, która jest pomocą i umocnieniem w bardzo ciężkich chwilach.
Św. Jan Chrzciciel, o którym dziś słyszymy, nigdy się nie poddał i nie zwątpił w sens swojej misji, do której powołał go Bóg. Niech będzie zatem dla nas przykładem odważnego Bożego posłańca. Dziś świat bardzo potrzebuje takich prawdziwych ludzi, którzy z ochotą dzięki wierze i modlitwie będą wskazywać może czasem zarośniętą tę najprostszą drogę do wiecznego szczęścia. Którzy będą tworzyć klimat chrześcijańskich rodzin, angażować się w różne dzieła miłosierdzia. Musimy bowiem pamiętać, że aby otrzymać prezenty, musimy na nie zasłużyć, musimy zgodzić się podjąć i realizować plan, który Pan Bóg dla każdego z nas przeznaczył, mówiąc krótko zaufać Mu.
ks. Bartosz Mitkiewicz, 03.12.2022r.