W pierwszych zdaniach dzisiejszej ewangelii słyszymy zachętę do życia w prostocie i ubóstwie. Mamy – wedle słów Ewangelii – nie troszczyć się o ziemskie dobra materialne, lecz o dary duchowe. Mamy mieć świadomość tymczasowości na tej ziemi i marności tego, co jest doczesnym bogactwem, zaś jako wspólnota mamy mieć charakter raczej „małej trzódki”, a nie załogi obronnej twierdzy.
Czy to słowa dla nas? Pewnie łatwiej byłoby głosić kazanie w oparciu o te słowa w mniszym klasztorze – trudniej w parafialnym kościele, gdzie każdy z nas po wyjściu z kościoła nieuchronnie będzie musiał wrócić do codziennych trosk, które bardzo często łączą się z zabiegami o dobra doczesne. Nie jesteśmy przecież w stanie wyjść z tego kościoła i machnąć ręką na niedzielny obiad, kolejną ratę kredytu do spłaty, pracę zawodową, własną firmę, szkołę…
Czy jesteśmy więc w stanie przyjąć szczerze słowo Boże jako receptę na nasze życie, skoro jego wezwanie wydaje się być tak radykalne, a w gruncie rzeczy niemożliwe do zrealizowania? Chrystus, który nas dzisiaj chce posilić swoim słowem, wie z kim mówi. On zna nasze codzienne sprawy i w pełni rozumie nasze ludzkie zabiegi i doczesne troski. Sam wiedział, że trzeba nakarmić lud, który przychodził go słuchać! Co więcej troszczył się o swoich słuchaczy i zabiegał dla nich o chleb powszedni. O co więc chodzi w dzisiejszej Ewangelii, skoro niekoniecznie o to, byśmy zdyskredytowali to co ziemskie, materialne, finansowe… Przejdźmy do kolejnego etapu mowy Jezusa.
Mamy być sługami. Możemy rozporządzać wielkim majątkiem, mieć władzę zarządzania, mogą nam podlegać inni, wiele spraw może od nas zależeć – wszystko to jednak powinniśmy czynić ze świadomością, że Panem nad każdym bogactwem i każdym naszym działaniem jest Bóg. Możemy zyskać uznanie w oczach Pana nie tylko wtedy, gdy rozdamy wszystko i zamkniemy się w klasztornej celi. Możemy pełnić wolę Pana i być jego sługami jako ludzie bogaci, jako zarządcy firm i majątków, jako ludzie, którzy dobrze znają się na liczeniu pieniędzy. I dla takich ludzi także jest nagroda, o której Jezus mówi w drugiej części dzisiejszej ewangelii.
Słowa Jezusa zawierają także i przestrogę. To kolejny etap mowy Chrystusa. Można tak skupić się na zarządzie bogactwem, że się zapomni, że to tylko zarząd i że jest się tylko sługą. Szczególnie na uwagę zasługują obrazowe słowa o słudze, który postawił się ponad Panem i krzywdzi tych, którzy jemu są podlegli. To rzeczywiście musimy potraktować jako przestrogę. Przestrogę, by bogactwo, władza, bycie ponad innymi z jakichś przyczyn, nie stało się dla nikogo z nas powodem do niesprawiedliwości i egoizmu. Kto swe bogactwo czy też władzę potraktuje jako okazję do wynoszenia się nad braci i siostry, ten musi liczyć się z potępieniem w oczach Pana.
Wreszcie Jezus mówi o karze, jaka spotkać ma nieuczciwego zarządcę – tego, który mając dostęp do władzy i bogactwa, wykorzystał je tylko dla swej wygody nie myśląc o bliźnich, a wręcz ich wykorzystując i krzywdząc. Doskonale sedno owej kary oddają słowa: „Komu wiele dano, od tego wiele wymagać się będzie, a komu wiele powierzono, tym więcej od niego żądać będą”.
Czego nam wiele dano? Pieniędzy, władzy? Wcale nie tylko o to może chodzić. Może dostałem lepsze niż inni zdrowie i więcej siły, może dysponuję większą ilością wolnego czasu, może szczególnym życiowym doświadczeniem, może miałem szczęście urodzić się w lepszym miejscu i czasie niż wielu innych, może mam więcej okazji do niesienia pomocy, więcej zdolności i wiedzy. To wszystko jest moim bogactwem, nad którym Pan ustanowił mnie zarządcą!
Ewangelia nie jest tylko wezwaniem dla tych, którzy mają grube portfele. W żaden sposób nie zwalnia też z odpowiedzialności nawet najbiedniejszych spośród nas. Każdy otrzymał w zarząd różnorodne dary. Każdy z nas jest sługą, którego Pan chce nagrodzić, ale też każdemu z nas może grozić postawa egoizmu i niesprawiedliwego działania, w którym zechcemy troszczyć się tylko o siebie zapominając, że nad nami jest Pan – Stwórca nieba i ziemi.
ks. Bartosz Mitkiewicz, 07.08.2022r.