Powoli nasze myśli biegną w stronę Betlejem i groty, w której przed dwoma tysiącami lat Bóg „dla nas i dla naszego zbawienia przyjął Ciało z Maryi Dziewicy i stał się człowiekiem”.
Betlejem było miastem, z którego pochodził słynny król Izraela – Dawid. Nie zmienia to faktu, że prawdziwe są słowa pochodzące z dzisiejszego pierwszego czytania, które opisują je, jako miasto niewielkie, słabo znane i w porównaniu z innymi, nie będące centrum ówczesnego życia ani żydowskiego, ani tym bardziej rzymskiego.
Nadchodzący okres Bożego Narodzenia jeszcze raz nam to potwierdzi, bo okaże się, że nawet wystarczającej ilości miejsc w gospodach nie będzie i na czas narodzin dziecka Maria i Józef zatrzymają się poza miastem, w szopie służącej pasterzom za schronienie.
Do dziś zresztą miasto to i sama Bazylika Narodzenia Pańskiego uderzają swoją prostotą, a wręcz ubóstwem. Ale to właśnie to miasto zostało przez Boga wybrane by stać się centrum bosko-ludzkiej historii.
Od razu kojarzy się to wszystko co tak głęboko zapadło w serce: stajenka, Niemowlę, wołek i osiołek i to „wszystko przecież takie zaskakujące, bo mówimy o Bogu”. Trochę brzmi sarkastycznie i zapisać to trzeba było w cudzysłowie. Bo czy faktycznie jeszcze cokolwiek nas w tym zaskakuje? Czy jesteśmy w stanie dać się zaszokować Bogu, który staje się człowiekiem dla mnie?
Gdy Elżbieta zobaczyła Maryję niosącą w łonie Zbawiciela – „wydała okrzyk i powiedziała: «Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona”. Gdy wiele lat później ludzie słuchali Jezusa to albo szli za nim, albo planowali jakby go zgładzić, ale nikt nie pozostawał obojętny.
Gdy wcześniej Józef dowiedział się, że Maryja jest w stanie błogosławionym, gorączkowo zaczął szukać rozwiązań (na marginesie tak długo, jak nie wsłuchał się w głos Boga, te jego rozwiązania nie były najlepsze).
A czy w mnie jest jeszcze miejsce na okrzyk zdziwienia, na podejmowanie jednoznacznych decyzji: za lub przeciw Jezusowi, albo chociażby na gorączkowe szukanie rozwiązań, co z tym fantem przychodzącego Boga zrobić? Czy raczej usiądę sobie wygodnie pod choinką, może ze szklaneczką grzanego wina, i poczekam? W końcu święta szybko jakoś przelecą…
Jest oczywiście inna propozycja: ta, którą tak zawile wyjaśnia autor listu do Hebrajczyków: „Chrystus, przychodząc na świat, mówi: «ofiary ani daru nie chciałeś, ale Mi utworzyłeś ciało (…). Wtedy rzekłem: oto idę – w zwoju księgi napisano o Mnie – aby spełnić wolę Twoją, Boże»”.
Przecież nie chodzi o nic innego, jak tylko żeby zgodzić się na Boży pomysł na moje życie i zrobić w tym życiu trochę miejsca i czasu na modlitwę, na czytanie słowa Bożego, na adorację. Jak nie wiesz, co w tym czasie robić to nie wymyślaj własnej aktywności, czytaj Biblię, odmawiaj różaniec, powtarzaj słowa pacierza, ale pozwól żeby Jezus mógł z tobą przebywać sam na sam. To takie proste!
Powiesz: nie mam czasu. To faktycznie zależy tylko od ciebie, ale z brakiem czasu jest jak w anegdocie, gdy pewna dobrze wyglądająca pani zapytała księdza, który akurat mocno schudł: – Co też ksiądz robi że tak chudnie, niech ksiądz zdradzi tę tajemniczą dietę? A ksiądz odpowiedział: – No cóż, droga Pani, godzinę dziennie się modlę i o godzinę krócej jem. Wtedy ona rzekła: – Jestem taka zajęta, nie mam czasu się tyle modlić. – Trudno droga Pani – podsumował ksiądz – zatem będzie z Panią tak jak jest.
Czysta poezja? Ale to poeci i prorocy mają wgląd w myśli Pana Boga, a dzisiaj w tę ostatnią niedzielę Adwentu i nam objawiła się Boża wola, która zaprasza do zrobienia Jezusowi odrobiny miejsca w naszym życiu.
ks. Bartosz Mitkiewicz, 19.12.2021r.