Historia Adelajdy, królowej Jerozolimy, jest mało budującą opowieścią o jednym z największych oszustw matrymonialnych, które niesławnie wpisuje się w dzieje początków istnienia Królestwa Jerozolimskiego.
Główna bohaterka, Adelajda z Savony, urodziła się ok. 1075 roku. Po ojcu Manfredzie del Vasto przynależała do hrabiowskiej rodziny we włoskiej Ligurii, zaś dzięki matce Agnieszce de Vermandois była spokrewniona z królem Francji. Zgodnie z ówczesnymi normami w wieku 15 lat została kolejną, trzecią żoną Rogera I, normańskiego hrabiego Sycylii, któremu urodziła dziedzica.
Przedstawiciele rodu de Hauteville, do którego należał jej mąż, zdołali już przeobrazić się z najemnych wojowników na władców udzielnych księstw włoskich. Roger był akurat w przededniu podboju Malty, a jednocześnie kończył proces ostatecznego podporządkowania sobie Sycylii, siłą odebranej Arabom.
Gdy w 1101 roku, po dwunastu latach małżeńskiego pożycia, Adelajda owdowiała, przejęła władzę nad wyspą w imieniu pierworodnego syna Szymona, a po jego śmierci syna Rogera II. Będąc regentką zdobyła doświadczenie monarchini, ciesząc się miłością poddanych i respektem na europejskich dworach. Zdawała jednak sobie sprawę, że nadejdzie moment, że schedę po ojcu przejmie jej pełnoletni syn. Dlatego zaczęła rozglądać się za nowym partnerem, który zapewniłby jej godną pozycję na dalsze lata życia.
Osobą, która poprosiła o rękę owdowiałej hrabiny, był król Jerozolimy Baldwin I (1101-1118). Adelajda nie zwlekała z odpowiedzią, gdyż blask jerozolimskiej korony, okazał się wystarczająco ponętny. Kierowała nią nie tyle osobista próżność, co raczej chęć zapewnienia korzyści swojemu synowi.
Oddając rękę postawiła warunek, wiedząc, że Baldwin nie ma dzieci z wcześniejszych małżonek. Zażądała, aby jeśli sama nie da mu potomstwa, wówczas dziedzicem jerozolimskim stanie się jej syn. Ten poprzez ojca był już spokrewniony z księciem Antiochii, teraz dzięki matczynej inicjatywie perspektywa umocnienia swoich wpływów i pozycji politycznej w łacińskim Lewancie stała się bardzo realna. Stawka była więc wysoka i dokładnie skrojona na jego miarę.
Posłowie króla Baldwina zgadzali się na wszystko, gdyż ich pan, rzeczywisty budowniczy struktur królestwa notorycznie potrzebował pieniędzy i militarnego wsparcia, które mógł zapewnić mu sojusz z Sycylią. Jej władca Roger był na to gotów i nie skąpił środków.
W 1113 roku Adelajda wyruszyła do Ziemi Świętej z ogromnym bogactwem, którego beneficjentem miał się stać jej dość ubogi, ale królewski małżonek. Hrabina przybyła na czele okazałej flotylli, na okręcie iskrzącym się w słońcu, gdyż zarówno maszt jak i dziób obite był złotymi blachami. Towarzyszyły mu dwie triery o zdobionych dziobach, wiozące zbrojną eskortę, z której wyróżniał się pięciuset osobowy doborowy odział arabskich łuczników. Ci wojskowi stanowili cenne wsparcie dla szczupłej siły militarnej królestwa nieustannie zagrożonego przez pobratymców tych wojskowych.
Na kolejnych siedmiu statkach zgromadzone było osobiste mienie Adelajdy, na które składało się złoto, srebro, purpura, szlachetne kamienie, kosztowne tkaniny i drogocenne zbroje. Sama hrabina zasiadała na majestatycznym tronie, a splendor, który towarzyszył jej przybyciu porównywano do legendarnej podróży Kleopatry na spotkanie z Markiem Antoniuszem sprzed tysiąca lat.
Baldwin oczekiwał narzeczonej w Akce i przeznaczył resztki swoich funduszy, aby zgotować hrabinie iście królewskie przywitanie, okraszone jedwabnymi strojami dostojników oraz dywanami i purpurowymi proporcami zdobiącymi okna i balkony budynków. Co więcej, witając hrabinę w granicach swego królestwa pod przysięgą potwierdził wszystkie ustalone zasady małżeńskiego kontraktu. Patriarcha Jerozolimy Arnulf, królewski protegowany i podobno pomysłodawca tego mariażu, ochoczo połączył swojego mocodawcę z Adelajdą węzłem małżeńskim.
Opisujący te wydarzenia w drugiej połowie XII wieku Wilhelm z Tyru na owym Arnulfie nie pozostawia jednak suchej nitki. Ukazuje go jako człowieka gnuśnego i niegodnego przywódcę Kościoła jerozolimskiego. Obarcza go odpowiedzialnością za fałszerstwo, jakim okazało się małżeństwo króla.
W całym układzie, jak się zdawało tak korzystnym dla obu stron, umknął jeden istotny fakt. Mianowicie druga żona Baldwina, Ormianka Arda, nadal żyła. Co prawda pod zarzutem cudzołóstwa została oddalona przez Baldwina, ale formalnie nie dopełniono aktu unieważnienia tego związku, a król wspierany przez patriarchę, po prostu dopuścił się bigamii. Wilhelm, krytyczny kronikarz, stwierdził, że chociaż przybycie hrabiny przyniosło królestwu wiele korzyści, z których skorzystali nawet najmniejsi, to jednak nie mogło ono dobrze się skończyć skoro źle się zaczęło.
Rzeczywiście aura królewskiej korony nie mogła zrównoważyć niewygód, jakich doświadczała, przywykła do luksusu Adelajda, w mało przestronnej rezydencji przy „świątyni Salomona”. Po drugie jej małżonek, energicznie zaopiekował się jej bajecznym posagiem, który szybko pochłonęły kolejne kampanie wojenne oraz budowa fortec zabezpieczających granice. Po trzecie Adelajda mając już czterdzieści lat, nie doczekała się nowego potomstwa, a wątpliwości co do legalności jej małżeństwa bardzo szybko wypłynęły na światło dzienne.
Do Ziemi Świętej w 1114 roku przybył legat papieski, który zwołał synod i zawiesił patriarchę Arnulfa podważając zarówno legalność jego nominacji, jak też wszelkich działań. Zarzutami nie była tylko symonia, ale również fakt tolerowania królewskiego cudzołożnego związku. Suspendowany Arnulf wyjechał do Rzymu, tam po wielu zabiegach, zdołał uzyskać zaufanie papieża i powrócił do Jerozolimy w 1116 roku. Zobowiązaniem jakiego podjął się w celu rehabilitacji, czyli ratowania własnej skóry, było uregulowanie kwestii królewskiego małżeństwa. Papież Paschalis II nie miał zamiaru tolerować zgorszenia, jakie wywoływała ta sytuacja.
Kiedy Baldwin zapadł na zdrowiu i stanął w obliczu śmierci, spowiednicy, a jednym z nich musiał być sam patriarcha, przekonali go, że dla ratowania swojej duszy powinien odesłać Adelajdę i sprowadzić na dwór legalną żonę. Król długo rozważał negatywne konsekwencje zerwania umowy ze stroną sycylijską.
Czy rzeczywiście przeraził się wizją potępienia, czy też w ostatecznym rozrachunku uznał przeciąganie sprawy za niekorzystne, trudno zawyrokować. Postanowił jednak pozbyć się nieprzydatnej już damy i oświadczył Adelajdzie, że ich małżeństwo zostało anulowane i ona nie może już dłużej pozostawać u jego boku. Oświadczenie to musiało do żywego zranić dumę sycylijskiej matrony. Ograbiona z posagu, oszukana i odarta z królewskiego tytułu, postawiona na pozycji konkubiny, musiała opuścić Bliski Wschód w niesławie i poczuciu ogromnej krzywdy.
Ta dotkliwa sytuacja zapewne odbiła się na jej zdrowiu, gdyż niebawem po powrocie na Sycylię odeszła z tego świata 16 kwietnia 1118 roku. Z racji odległości, jaka teraz dzieliła ją od Jerozolimy, nie dane jej było doświadczyć nawet odrobiny satysfakcji z wieści o tym, że 2 dnia kwietnia sprawiedliwy Bóg skrócił także żywot jej niechlubnego i wiarołomnego męża.
Syn Roger z wielkim oburzeniem przyjął potraktowanie matki i utratę perspektywy dziedziczenia korony jerozolimskiej. Praktycznie nie miał się na kim mścić, bo tego samego pamiętnego roku umarli wszyscy aktorzy odgrywający jakąś rolę w upokorzeniu jego matki od papieża Paschalisa II zaczynając, a na patriarsze Arnulfie kończąc. Urazę zachował jednak do końca życia.
Kiedy ćwierć wieku później papież Eugeniusz III wezwał władców Europy do kolejnej krucjaty, aby wspomóc królową jerozolimską Melisandę i jej syna Baldwina III, Roger II, już jako król Sycylii, dumnie odmówił swojego udziału. Nie miał zamiaru pomagać królestwu, które w tak haniebny sposób potraktowało ongiś jego matkę Adelajdę, kobietę, zdaniem kronikarza Wilhelma, niewinną całej zaistniałej sytuacji, dla której „skończyła się jej radość i obróciła w smutek”.
Erwin Jan Kozłowski, 21.05.2021