Betlejem, czyli Beit lehem, po hebrajsku ‘dom chleba’. W wielu znaczeniach… „Chlebem” jest pełnienie woli Boga: tak stało się z betlejemskim młodzieńcem Dawidem, namaszczonym przez proroka Samuela, pasterzem na tych samych pastwiskach, na których narodziło się – tysiąc lat później – dziecię Jezus. „Chlebem” jest Mesjasz Jezus: „Ja jestem chlebem życia, na życie wieczne”.
Każdy ma swoje Betlejem
Ckliwe, świąteczne wspominanie betlejemskiej groty, czułość wobec narodzenia Jezusa w ubóstwie przesłaniają realny historyczny i społeczny kontekst tego, co tam się wydarzyło. Nie dostrzegamy trudnego doświadczenia Świętej Rodziny. Parafrazując słowa Jana Pawła II – że każdy ma swoje Westerplatte – można powiedzieć: każdy ma swoje Betlejem. Można także zapytać: Jakie jest nasze Betlejem? Roku Pańskiego 2021?
Betlejem bowiem to doświadczenie odrzucenia! Przyszli tam Józef z brzemienną Maryją. Znużeni byli długą drogą, bo z Nazaretu do Betlejem jest prawie 150 kilometrów, a droga wiedzie poprzez pustynne góry Samarii. Józef przybywał do swoich, pochodził bowiem z królewskiego rodu Dawida. W ówczesnej strukturze plemienno-klanowej społeczności żydowskiej owo „do swoich” znaczyło bardzo dużo: to przyjść do siebie, do swojego domu. Znaczyło jeszcze więcej w starożytnej obyczajowości ludów semickich, nakazującej przyjmować i hojnie gościć wędrowców, przybyszów.
Osąd i zgorszenie
Dlaczego zatem nie zostali przyjęci? Ponieważ „uprzedzało” ich odium odrzucenia, zgorszenia. Maryja została brzemienna, zanim poznała męża! To był obyczajowy i społeczny skandal. Wszyscy o tym wiedzieli. Karawany kupieckie, pielgrzymki pobożnych Żydów z Galilei do jerozolimskiej świątyni rozpowszechniały tę hiobową wieść – spektakularny news. Zgorszenie.
Za coś takiego prawo żydowskie nakazywało kobietę kamienować. Dlatego właśnie Józef chciał ją potajemnie oddalić. W ten sposób chciał ją ocalić. Był prawowiernym Żydem, kierował się religijnym prawem, był mu posłuszny. Ale był też mężem wiary żywej, dlatego posłuchał głosu anioła. Wziął na siebie obyczajowy skandal, który musiano wytykać Maryi.
O tym zgorszeniu szeptał cały Nazaret. Także w Betlejem nikt nie chciał brać w tym skandalu udziału. Przyjąć Józefa z brzemienną Maryją pod swój dach znaczyłoby złamać religijne prawo, „usprawiedliwić” hańbę, mieć w tym współudział, skazać się na potępienie rabina i osąd sąsiadów. Józef i Maryja zostali sami. Odrzuceni.
Właśnie w tych granicach wytyczonych przez odrzucenie, samotność i ubóstwo rodzi się Jezus. Narodziny Mesjasza potwierdzają znaki na niebie i ziemi. Wśród nich te najważniejsze. Jezus wprawia w ruch, mimo lęku przed nowym, jak w przypadku pasterzy: „Pójdźmy i zobaczmy”… Dotknięcie tajemnicy narodzenia przynosi pokój i radość.
Betlejem bez chrześcijan
Zatrzymać się dziś w Betlejem to także spojrzeć na trudną rzeczywistość tamtejszych chrześcijan. Są w większości Arabami Palestyńczykami, ponadto niewielu Koptów, Ormian, Syryjczyków. Miasto, które było tradycyjnie chrześcijańskie, wyrosłe jakby na fundamencie jednego wydarzenia – narodzin Jezusa, Syna Bożego – dziś traci przyrodzony charakter. Betlejem przeżywa exodus chrześcijan… To dramatyczny znak zatracania tożsamości chrześcijańskiej Ziemi Świętej. Dwie trzecie, a może nawet trzy czwarte mieszkańców Betlejem stanowią obecnie muzułmanie.
Trwa proces islamizacji Betlejem. Większości muzułmańskiej nawet nie są potrzebni chrześcijańscy turyści. Wybory municypalne przed trzema laty wygrał w Betlejem radykalny Hamas.
Znamienny jest fakt z czasu wizyty w Betlejem Jana Pawła II, w ramach pielgrzymki Jubileuszu Drugiego Tysiąclecia, w marcu 2000 roku. Papież musiał przerwać sprawowanie Eucharystii na placu Żłóbka, gdyż zakłócił ją potężny, nagłośniony przez wzmocnione megafony śpiew muezina z pobliskiego meczetu.
Apele papieży i różnych Kościołów, religijne i społeczne inicjatywy z całego świata nie są w stanie – przynajmniej widać to w ostatnich dziesięciu latach – zatrzymać fali chrześcijańskiej emigracji z miasta narodzin Jezusa. Wyjeżdżają ludzie młodzi, rzemieślnicy, przedstawiciele wolnych zawodów, całe rodziny.
Życiu betlejemskich chrześcijan towarzyszą dramatyczne wypadki, jak choćby niedawna jednoczesna okupacja przez islamskich radykałów i oblężenie przez izraelskie wojsko bazyliki Narodzenia Pańskiego. Jak choćby izraelski mur – betonowy, ośmiometrowy – i linie zasieków, które zaczęły opasać Betlejem, odgradzając miasto od Jerozolimy, przecinając pola i sady oliwne, zamykając mieszkańców w swoistym getcie. Betlejemscy chrześcijanie dotknięci są bezrobociem, a bezpieczeństwo ich rodzin jest zagrożone przez radykalne bojówki islamskie i interwencje izraelskiego wojska.
Smutek Betlejem – tak, niestety, można jednym słowem opisać sytuację miasta bliskiego chrześcijanom na całym świecie. Betlejem – obraz przeżywania i „zadawania” drugiemu odrzucenia. Betlejem zagrożonej tożsamości chrześcijan. To wszystko nie może jednak przesłonić nadziei, która tam się narodziła. Oto na nowo w ciemności pojawia się Światło, wyłania się z niej Życie. Dziecię się nam narodziło, Mesjasz został nam dany – Emmanuel, ‘Bóg z nami’!
Betlejem powinno być miastem pokoju, a stało się miastem konfliktu i śmierci. Wokół śmierć, frustracja z powodu muru i punktów kontrolnych – tak na ziemi, jak i w sercach.
ks. Bartosz Mitkiewicz, 05.12.2021r.