Słowo na niedzielę: Ludzie i miejsca

Jesteśmy zaproszeni na świąteczną ucztę do domu jednego z ważnych faryzeuszów. Gospodarz jest zamożny, posiłek zapowiada się zatem wybornie. Wchodzimy do pięknego domu zaraz za Jezusem. Szabatową atmosferę wspólnego ucztowania mąci jednak dająca się wyraźnie odczuć nieszczerość. Faryzeuszom trudno ukryć – a może wcale się o to nie starają – że nieprzychylnie śledzą każdy ruch i słowo naszego Mistrza.

W ich spojrzeniach, krótkich wymienianych między sobą uwagach wyraźnie brzmią nuty niechęci, lekceważenia, a nawet drwiny. W domu faryzeusza Jezus jest nie tyle jednym z gości, kimś, z kim po prostu dzieli się radość świątecznego posiłku, co obiektem uprzedzonej obserwacji… Warto zadać sobie nieco trudu, aby wejść w klimat tego przyjęcia. Będąc przy Jezusie dostrzeżemy, że przychodzi On jakby z zupełnie innego świata.

Dom faryzeusza tego wieczoru staje się areną zderzenia dwóch różnych rzeczywistości, dwóch odmiennych perspektyw pojmowania życia. Widać to już na samym początku, kiedy – jak sobie to wyobrażamy – goście zajmują miejsca przy zastawionym stole. Ważne, aby wybrać sobie dobre miejsce odpowiednie dla własnej pozycji społecznej, pośród innych ważnych osób i oczywiście z dobrym dostępem do wszystkich potraw.

Jezus nie bierze udziału w tym zamieszaniu; w tym momencie przeżywa bowiem spotkanie z człowiekiem chorym na wodną puchlinę. Ta scena nie weszła do dzisiejszej perykopy ewangelicznej, jednak wydaje się być istotna dla zrozumienia tego, co wydarzyło się podczas uczty w domu faryzeusza: „A oto zjawił się przed Nim pewien człowiek chory na wodną puchlinę. Wtedy Jezus zapytał uczonych w Prawie i faryzeuszów:

«Czy wolno w szabat uzdrawiać, czy też nie?». Lecz oni milczeli. On zaś dotknął go, uzdrowił i odprawił. A do nich rzekł: «Któż z was, jeśli jego syn albo wół wpadnie do studni, nie wyciągnie go zaraz, nawet w dzień szabatu?» I nie mogli mu na to odpowiedzieć”.

To właśnie w spotkaniu z chorym człowiekiem najwyraźniej widać, że Jezus patrzy na rzeczywistość zupełnie innymi oczami niż faryzeusze. Podczas gdy ich aktywność określa miejsce, jakie chcą dla siebie zająć przy stole, On jest skupiony na człowieku. Po ludzku patrząc, nie był to dobry moment na ważne spotkanie. Ewangelista, w rzeczy samej, nie wzmiankuje, jakoby to chory człowiek zaczepił Jezusa i prosił o uzdrowienie. Sam Jezus inicjuje to spotkanie.

Współbiesiadnikom zaabsorbowanym wybieraniem odpowiednich miejsc przy stole zadaje pytanie, jakby chciał przeciągnąć ich uwagę z rzeczy na osoby, na chorego człowieka. „Wolno w szabat uzdrowić, czy nie?”. Nie wiedzą? Wiedzą, ale zafrapowani ucztowaniem nie chcą się teraz wdawać w dyskusję (chociaż przecież z takim nastawieniem podchodzili do Jezusa)? A może człowiek do tego stopnia ich nie interesuje, że całą sprawę zbywają milczeniem i lekceważą? Chory zostaje uzdrowiony. Czy syna albo wołu nie wyciągniesz ze studni nawet w szabat? Nie odpowiadają. Są skupieni na miejscach przy stole, na tym, jacy są ważni.

Na tle tej sytuacji słowa o wybieraniu miejsc przy stole brzmią jako przypowieść o dwóch porządkach: osób i rzeczy. W tej przypowieści wiele razy pojawia się słowo „miejsce”. Miejsce pierwsze – pożądane i wybierane, miejsce ostatnie – nieważne i upokarzające. Kto przy stole widzi miejsca do zajęcia, porusza się w porządku rzeczy. W tym porządku to przedmioty (stan posiadania, pozycja społeczna) wyznaczają wartość ludziom. W takim układzie człowiek jest kimś (czymś?) wtórnym; brat staje się środkiem do wyznaczonego celu.

Jezus mówi:
„Nie zajmuj pierwszego miejsca, by czasem ktoś znakomitszy od ciebie nie był zaproszony”. Nie patrz na miejsca! Patrz na człowieka. Ten „ktoś znakomitszy” to człowiek, który jest z tobą na uczcie. Zobacz człowieka, zobacz jego wartość! To człowiek sam w sobie, jego godność, wyznacza wartość miejscom, które zajmuje, a nie na odwrót. Twój brat jest zawsze celem, nigdy narzędziem do osiągnięcia innego celu.

Druga przypowieść, o zapraszanych na ucztę, powtarza tę samą prawdę. Nie zapraszaj tych, którzy dadzą ci odpłatę; będą środkami do osiągnięcia obranego przez ciebie celu. Zaproś tych, którzy w porządku rzeczy nie mają żadnej wartości: ubodzy, ułomni, chromi i niewidomi. Ich wartość pochodzi z tego, że są twoimi braćmi, tak samo kochani przez Ojca niebieskiego. On sam będzie twoją zapłatą.

Na koniec rozejrzyj się po sali biesiadnej. Na którym miejscu usiadł Jezus? Pewnie na ostatnim, ale nie dlatego że tylko ono pozostało wolne. On zajął ostatnie miejsce przy stole i ostatnie z ostatnich, to na krzyżu, aby ukazać prawdziwą wartość człowieka, ukochanego dziecka Bożego.

ks. Bartosz Mitkiewicz, 28.08.2022r.

Previous ArticleNext Article