Słowo na niedzielę: Słowo

Zapewne nie jeden raz w życiu zastanawialiśmy się nad własnym szczęściem. Czyż szczęście nie jest naszym największym marzeniem? Każdy chce być szczęśliwym; dzieci, młodzież, dorośli. Wszyscy bez wyjątku dążymy do szczęścia, choć każdy z nas inaczej to szczęście pojmuje.

Znamy doskonale te słowa z jednej piosenki: „Oprócz błękitnego nieba nic mi więcej nie potrzeba”. Tak, na wakacjach, cóż potrzeba bardziej niż pięknej pogody, słońca które opali nasze ciała, wody, która ochłodzi, miłego towarzystwa – to recepta na udane wakacje.

Inni, słusznie marzą o pracy, by nie martwić się o zabezpieczenie materialne rodziny, dla innych szczęście to z kolei upragnione zdrowie. Przykładów można by tu mnożyć wiele i wszystkie będą one prawdziwe. Czy jest to jednak ostateczne zdefiniowanie szczęścia?

Nasze szczęście zawsze wiąże się nie tyle z teraźniejszością, ile z przyszłością. Jeżeli jesteśmy już teraz szczęśliwymi, to wszak chcemy by tak było zawsze. W tym miejscu sprawa się nam trochę komplikuje.

Poszukując szczęścia wielu z nas próbuje uciec przed pytaniami, na które trudno jest odpowiedzieć. Uciekając jednak ich nie unikniemy. Współczesny człowiek niechętnie zastanawia się nad sobą, nad sensem życia, ucieka przed kontemplacją, próbą wniknięcia w swoje wnętrze, wystarcza mu krótka informacja, sensacja, elektroniczne produkowanie obrazów, to jednak ta jedna myśl – być szczęśliwym – nie przechodzi obojętnie. Szukamy recepty na szczęście.

Tę receptę bardzo wyraźnie wskazuje w dzisiejszej Ewangelii sam Jezus, właśnie w przypowieści o ziarnie. Odkrywając przed nami tajemnice swego Królestwa, mówi wprost, że jego podstawowym budulcem jest słowo Boże i co więcej, posłuszeństwo temu Słowu. Życie człowieka, który słucha słowa Bożego, rozumie je i wypełnia, przynosi już tu na ziemi obfity plon – prawdziwego ziemskiego szczęścia.

Niby to wszystko takie proste i łatwe. Przecież każdy z nas słucha Słowa Bożego, o chociażby teraz na tej mszy św. Może nawet sami czasem weźmiemy do ręki Pismo Św., a jednak wcale nie czujemy się szczęśliwymi? Dlaczego?

Myślę, że jednym z powodów są nasze słowa. Nasza mowa. Styl w jaki my korzystamy z daru mowy. Warto przysłuchać się naszym codziennym rozmowom; ile w nich zła, gniewu, obrazy, kłamstwa, fałszywych oskarżeń, ile narzekania, czasem nawet słusznego.

A z drugiej strony sami powiemy, że brakuje nam takiej ciepłej rozmowy, o pogodzie, o rodzinnych radościach, o jakimś przyjemnym przeżyciu, o radosnym spotkaniu, po prostu o czymś dobrym? Czy tego naprawdę już nie ma w naszym życiu. Czy ziarnko dobra jest już na wagę złota? Czy nie stać nas na to by powiedzieć sobie dzieciom, współmałżonkowi, rodzicom, rodzeństwu, znajomym coś dobrego: jak chociażby zwykłe Dzień Dobry! Tak z potrzeby serca, bez żadnych zobowiązań.

Nawet jeżeli zwracamy się do kogoś kto nas ignoruje, kto może nas rani, zechciejmy pierwsi wyciągnąć rękę do pojednania, starajmy się dostrzec w innych – dobro! Nie możemy być tak zagonionymi, tak przytłoczonymi oczywistymi troskami, byśmy zapomnieli o tym ziarnie dobra, które może w nas wydać stokrotny plon! Przecież w każdym z nas jest ogromny ładunek tego dobra i wiele razy dawaliśmy tego dowód i czyż nie byliśmy wtedy szczęśliwymi.

Wszystko to jednak w dalszym ciągu pozostaje teorią, którą należy zrealizować w naszym codziennym życiu. Potrzeba nam wciąż widzieć siejącego tu i teraz Chrystusa. Powróćmy na koniec tych rozważań do modlitwy, którą tuż przed pierwszym czytaniem wypowiedział w naszym imieniu kapłan: Boże, Ty ukazujesz błądzącym światło Twojej prawdy, aby mogli wrócić na drogę sprawiedliwości, spraw niech ci, którzy uważają się za chrześcijan, odrzucą wszystko co sprzeciwia się tej godności, a zabiegają o to, co jest z nią zgodne.

Pan Bóg wciąż podpowiada nam, w jaki sposób mamy wydawać dobre owoce życia, pragnie też nam w tym pomagać, podlewając nasze ziarna swymi łaskami, sakramentami; chociażby poprzez spowiedź pomaga ziarnu, które wpadnie w ciernie. Jednocześnie jednak liczy na naszą współpracę w kroczeniu drogą, która poprowadzi nas ku naszemu osobistemu szczęściu.

ks. Bartosz Mitkiewicz, 16.07.2023r.

Previous ArticleNext Article