Dzisiejsza niedziela, przeżywana jest jako uroczystość Wniebowstąpienia Pańskiego. Chodź ewangelie podają dokładnie datę wstąpienia Zmartwychwstałego Chrystusa do nieba w 40 – dni po Wielkanocy, to jednak głównie dlatego, by umożliwić wszystkim obecność na Mszy świętej w tym dniu, przeniesiono je na niedzielę.
Cóż świadczy o tak wielkiej randze tego wydarzenia? Chociażby to, że w czasie każdej liturgii Mszy Świętej, kapłan wypowiada po konsekracji chleba i wina następujące słowa: „Wspominając Boże, zbawczą mękę Twojego Syna, jak również cudowne Jego zmartwychwstanie i wniebowstąpienie. ”
A czym jest dla nas dziś tajemnica wniebowstąpienia? Jak dziś przeżywa ją chrześcijanin żyjący w XXI wieku? Prawdę mówiąc, normalnie, to znaczy ni jak. Zechciejmy więc pomyśleć i zastanowić się nad pięknem tej uroczystości.
Rozpocznijmy od ustalenia czym dla nas jest niebo. Pod tym pojęciem kryje się bowiem wiele znaczeń. Oto niektórzy mówią opisując swe szczęście: było mi jak w niebie, albo gdy zjemy coś pysznego: czuję niebo w ustach, chcąc wyrazić zachwyt nad jakimś widokiem: tu jest jak w niebie, lub też mówiąc o marzeniach często posługujemy się terminami górnolotnymi. To wszystko nie wyczerpuje jednak bogactwa treści.
Jednak dla nas, osób wierzących, niebo to także, a może przede wszystkim mieszkanie Pana Boga. Owszem nie wiemy gdzie to dokładnie jest, ale z całą pewnością, którą dają nam teksty Pisma Świętego i nasza wiara, wiemy, że jest to niebo!
To niebo, jest także celem naszego ziemskiego życia, bo tak już jest, że prędzej czy później pożegnamy się z tą formą życia, by skorzystać z zaproszenia, które skieruje do nas Bóg. Tę prawdę musimy sobie codziennie wyraźnie powtarzać: celem naszego życia jest szczęście, a to nic innego jak zapewnienie sobie miejsca w raju, w niebie.
Moglibyśmy powiedzieć, że to nieosiągalne marzenie, nie! Wszystko to jest w zasięgu naszych możliwości. Owszem, osiągnięcie celu wymaga wysiłku, wspinaczka ku górze, a niebo jest w górze, jest trudna, wyczerpująca. Tak jak wspinaczka po rusztowaniu, ale widok z góry jest zaskakujący. Chyba każdy z nas potwierdzi, że wyżej widzi się więcej, perspektywa i możliwości oglądu rekompensują poniesiony trud.
Nie bez powodu bardzo często mówimy: sięgaj ku szczytom, podnoś poprzeczkę. Przy tym wysiłku nie wolno nam tracić nadziei i warto pamiętać o zapewnieniu Pana Jezusa: „W domu Ojca jest mieszkań wiele, idę przygotować wam miejsce”, tam naprawdę na nas czekają.
Słuchając dzisiejszej Ewangelii mogliśmy odkryć słowa, które również mogą nas mobilizować i niejako zachęcać do szturmowania nieba. Oto ostatnim gestem Jezusa na ziemi było błogosławieństwo! Jezus błogosławi, czyli dobrze nam życzy, obdarza nas pragnieniem szczęścia, ale i zobowiązuje do tego byśmy i my dzielili się tym błogosławieństwem, tą Bożą radością, którą każdy z nas w sobie posiada.
Współcześni święci bardzo często powtarzali, że aby dziś być świętym, co w konsekwencji równa się z osiągnięciem nieba, musimy dziś z radością, sumiennością wykonywać swoje zwykłe, codzienne obowiązki. Powinniśmy zatem być dla siebie dobrzy, dzielić się dobrocią, widzieć ją w sobie. Inaczej na nic zda się to Boże błogosławieństwo, na nic zda się dar Bożego dziecięctwa, nie odnajdziemy go w sobie, nie stać nas będzie nato by dobrze życzyć, dobrze mówić, dobrze żyć.
Rozstając się z uczniami Jezus przekazuje im misję głoszenia Jego Dobrej Nowiny. Zostawia ją nam jako zadanie do wykonania i skuteczną pomoc w osiąganiu celu, w zdobywaniu nieba. Chciejmy raz jeszcze wyzbyć się tego wszystkiego co nas przytłacza, co powstrzymuje nas od całkowitego zaufania Panu Bogu. Inaczej za ciężko będzie polecieć do nieba.
ks. Bartosz Mitkiewicz, 16.05.2021