W dzisiejszej liturgii słowa, Pan Bóg zaprasza nas na wyprawę w krainę nadziei. Tak oto nadchodzi upragniona chwila, gdy: „Pan otrze łzy z każdego oblicza”.
Dziwne jest jednak, że już na samo słowo – nadzieja – targają nami mieszane uczucia. Bo czyż nie mówimy powszechnie, że nadzieja jest matką głupich?, że trzeba polegać jedynie na własnych siłach, układach, sprycie? Czy jednak nadzieja rzeczywiście przegrywa z doświadczeniem? Czy na pewno należy wysłać ją już do muzeum?
Dlaczego nie ufamy nadziei? Może i dlatego, że nadzieja jest bardzo często mylona z naiwnością, ale to nie jest na pewno nadzieja chrześcijańska.
Przychodzimy zatem do Jezusa z bardzo ważnym pytaniem: Co na ten temat mówi nam Pan Bóg? Tak, ale by usłyszeć odpowiedź potrzebujemy kogoś, kto pomoże nam ją zrozumieć, kto udzieli wyjaśnień. I wiemy dobrze, że Pan Bóg takich ludzi stawia na naszej drodze.
Dziś bez cienia wątpliwości takim człowiekiem jest Jan Paweł II, trafnie nazwany – Świadkiem nadziei.
Cóż zatem słyszymy z Jego ust:
Chrześcijańską nadzieją jest KTOŚ, ale to trzeba nam nieustannie przypominać: Ktoś kto dzierży losy świata, Kto ma klucze śmierci i otchłani, Kto jest odwieczną Miłością, Kto mówi do nas – nie lękajcie się!
A czy pamiętamy pierwsze słowa nowego papieża wypowiedziane do zebranych na placu św. Piotra w wieczór 16.X.1978r. – non abiate paura! Nie bójmy się otworzyć drzwi naszych serc Jezusowi.
Nasza nadzieja wypływa z faktu, że Bóg chce naszego szczęścia, pragnie nas zbawić. Wbrew wielu opiniom, Pan Bóg naprawdę jest zawsze blisko każdego człowieka, kocha każdego z nas, bez wyjątku, a jak jest moja odpowiedź?
Powinno być nią coś bardzo konkretnego – odrzucenie grzechu. Owszem jest to trudne, ale możliwe. W przeciwnym razie zawsze będziemy się bali, odczuwali lęk.
Najtrudniejsze tematy zawsze najprościej tłumaczą nam dzieci. Arka Noego śpiewa: Jezus ratownik, On nie pozwoli nam utonąć. Szczerość, otwartość budzi zaufanie, poczucie własnej wartości.
Warto zatem zaufać Bogu, który jest z człowiekiem, który pragnie być z nami, w konkretnej wspólnocie, którą jest Kościół. Zachętą jest ów dzisiejszy biblijny opis uczty niebiańskiej. Dal Izraelitów ucztowanie było symbolem bezpieczeństwa i dobrobytu, a czyż nie są to składowe ludzkiego szczęścia.
Żyć nadzieją! Narzekamy często na zło szerzące się w mediach, na wulgaryzm, na brak kultury, ale czy z drugiej strony robimy coś sami by to zmienić?
Jeżeli nauczyciel, czy katecheta zwróci w szkole dziecku uwagę, że może ten strój lub makijaż jest nie stosowny do okazji, zaraz podnosi się larum rodziców, zaraz mówi się o wolności, o nie poszanowaniu godności?
Albo popatrzmy tu na nasze parafialne podwórko: ilu z nas czyta choć raz w miesiącu prasę katolicką? Czyż nie jest to dobro, dobro które nam brakuje by budzić nadzieję!
W 1987 r. Jan Paweł II mówił do nas w Częstochowie: Co to znaczy nadzieja? Znaczy, nie daj się zwyciężać złu, ale zło dobrem zwyciężaj. Zło można zwyciężyć, to jest nadzieja! Co więcej tą nadzieją trzeba się dzielić, zwłaszcza tam gdzie panuje pesymizm.
Podsumujmy, nadzieja wg. papieża to: Ktoś, kto wyrywa nas z nieszczęścia i niewoli grzechu, by dać radość, poprzez wspólnotę Kościoła, która powinna tworzyć i ogłaszać nową cywilizację miłości.
Warto to przemyśleć, by nadzieja przynosiła owoc nie tylko w naszym życiu, ale także każdego spotkanego przez nas człowieka.
Pamiętajmy: nadzieja zawieść nie może, bo wszystko mogę w tym, który mnie umacnia.
ks. Bartosz Mitkiewicz, 15.10.2023r.