Słowo na niedzielę: ŚWIATŁO

Światło, energia, prąd, to coś bez czego współczesny człowiek nie za bardzo potrafi żyć. Przypomnijmy sobie ile w nas złości i nerwów, kiedy nagle okazuje się, że nasze domy pozbawione są dostawy prądu. Pół biedy, kiedy dzieje się to w dzień i jest jasno na zewnątrz, ale wieczorem lub w nocy? Nerwowo biegamy potykając się i szukamy świeczek, latarki. Zaraz robi się głucho i cicho w domu, bo wszystko przestaje działać.

Tak na marginesie dodam, że nadmiar urządzeń elektrycznych w domach wpływa nawet na to, ze często mam problem przy udzielaniu pokuty, bowiem zadając np. umycie naczyń po obiedzie przez dziecko, słyszę: proszę księdza, ale my mamy zmywarkę!

Naturalnie odczuwamy lęk przed ciemnością, choć tak na prawdę boimy się ciszy, która wokół panuje. Nie gra telewizor, radio, a my tak się do nich przyzwyczailiśmy, że nawet nie potrafimy dostrzec dobrej strony, w końcu sami możemy ze sobą porozmawiać, tylko o czym? Jakże ciężko jest zatem żyć bez światła, dziś nawet trudno przyznać się do tego, że kiedyś było to możliwe.

Warto dodać, ze światło zawsze przykuwa naszą uwagę, przechodząc na pasach patrzmy na jego kolor, strumień światła ostrzega nas przed niebezpieczeństwem wskazuje przeszkodę. To sprawy oczywiste, normalne.

Chciejmy zatem zgodzić się z tym, że podobnie dzieje się i w naszym życiu duchowym. Ono także domaga się światła, jakiegoś odniesienia, celu.

Dziś po raz kolejny słyszymy z Ewangelii, że takim światłem jest dla nas osoba i nauczanie Jezusa Chrystusa, a pierwszymi, którzy doświadczyli skutecznego wpływu tego światła, byli zwykli i prości rybacy. Ludzie ci, nie tylko ulegli zafascynowaniu tajemniczym blaskiem, które biło od Jezusa, ale co więcej, natychmiast zostawili wszystko i poszli za Nim.

Bardzo dobrze znamy tę historię, podziwiamy jej bohaterów. Wielokrotnie słyszymy także, że i od nas Pan Jezus domaga się podobnej postawy. No właśnie, czy aby naprawdę domaga i czy aby na pewno podobnej?

Pewne jest, że dzisiejszy człowiek, a więc każdy z nas, żyje w jakimś lęku, pewnego rodzaju ciemności i nie za bardzo wie, co z tym dalej począć. Tymczasem Bóg, poprzez swoją Miłość, Dobroć pragnie przeniknąć nasze obawy i ożywić w nas to samo, a więc dobroć, radość, życzliwość, po prostu uczynić nasze życie bardziej kolorowym. Będzie to możliwe jeżeli pozwolimy Mu tę pracę zacząć od nas samych, bo tylko w ten sposób pokażemy innym, że możliwe jest dobre, prawe życie. Pamiętając oczywiście o przestrodze św. Pawła: „My głosimy Chrystusa ukrzyżowanego, który jest zgorszeniem dla Żydów i głupstwem dla pogan”. Są to bowiem słowa, uprzedzające o wszelkich trudnościach i niezrozumieniu.

Więc prawdą jest zatem, że Bóg zachęca nas, abyśmy poprzez światło naszej wiary i ufności rozświetlali sobie i innym codzienne życie.
Pracując nad sobą szybko okaże się, że to za mało, że to dziś nie wystarcza. Bo tak naprawdę nie chodzi tu o jakiś egocentryzm. Owo szukanie światła miłości i dobra powinno być także realizowane w naszych rodzinach.

Będziemy przeżywać w najbliższym czasie święto babć i dziadków, zapewne bardzo mile. Ale jednocześnie musimy przyznać się i do tego, że w naszych rodzinach często coś się psuje. Nie potrafimy ze sobą rozmawiać, nie potrafimy wspólnie razem się cieszyć, po prostu być. A to jest, tak mi się wydaje źródło wszelkiego zła, które tylko czeka na swoją szansę.

Chrześcijaństwo nie jest religią łatwą, bo chyba każdy z nas co dzień doświadcza tego, jak trudno być światłem i latarnią, która ukazuje prawdę, która chce ukazać dobro. Choć jesteśmy w większości boimy się bronić swoich prawd, podstawowych wartości. Co gorsza, i do czego musi się szczerze przyznać, często sami gasi to Boże światło, by nie odkryło naszych słabości i wad.

I w tym miejscu z pomocą przychodzą nam słowa dzisiejszego refrenu z psalmu:
„Pan moim światłem i zbawieniem moim”. Kogo mamy się zatem lękać? Owszem zło istnieje i zawsze będzie istnieć, ale jest ono tylko krzykliwe. Dobra jest w nas o wiele więcej. To dobro rodzi w nas ufną wiarę, szczerą miłość, napawa otuchą, dodaje nadziei. To dobro zawsze odnajdziemy w swojej codziennej modlitwie, w niedzielnej Mszy świętej. Ono pomoże nam dostrzec zaczątki zła w sumieniu i pomoże w procesie nawrócenia. Musimy nauczyć się to dostrzegać, a wówczas naładujemy się tym Bożym Światłem i sami będziemy świecić.

ks. Bartosz Mitkiewicz, 15.01.2023r.

Previous ArticleNext Article