W religiach pogańskich chodziło przede wszystkim o oglądanie tego, co boskie. Starożytni Grecy czy Rzymianie chcieli i mogli patrzeć na swoje bóstwa.
Natomiast na kartach Biblii spotykamy Boga niewidzialnego. Podstawowym motywem judaizmu i chrześcijaństwa nie jest oglądanie, a słuchanie Boga, który przemawia do człowieka w ukryciu. Mimo to zarówno w Starym, jak i Nowym Testamencie stale dochodzi do głosu ludzkie pragnienie oglądania Boga. Jednakże za każdym razem zostaje ono zinterpretowane jako brak wiary i odchodzenie od istoty Ewangelii.
Przykładem tego jest Apostoł Tomasz, który mógł co prawda zobaczyć Zmartwychwstałego i nawet włożyć palce w Jego rany, ale zaraz też usłyszał, że błogosławieni są ci, „którzy nie widzieli, a uwierzyli”.
Zobaczyć Boga pragnie również apostoł Filip, który – jak słyszeliśmy – powiedział do Jezusa: „Panie, pokaż nam Ojca, a to nam wystarczy”. Jezus reaguje na tę prośbę zdziwieniem i chyba też rozczarowaniem: „Filipie, tak długo jestem z wami, a jeszcze Mnie nie poznałeś?”. Bowiem kto zobaczył Jezusa, zobaczył także i Ojca.
Filipowi wyraźnie brakuje wiary w to, że Jezus jest w Ojcu, a Ojciec w Nim. Jezus mówi swoim uczniom, że w Nim można w pełni oglądać Boga. On jest drogą do Ojca: „Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej, jak tylko przeze Mnie. Gdybyście Mnie poznali, znalibyście i mojego Ojca”.
Ewangelia mówi dzisiaj także i nam, że jeżeli chcemy „zobaczyć”, jaki jest Bóg, jak „wygląda”, jak się objawia światu, to musimy spojrzeć na Jezusa Chrystusa, na Jego drogę życiową, na to, jak żył pośród i dla ludzi, na Jego ofiarę, Jego śmierć.
Jeśli chcemy zobaczyć Boga, Jego Serce, to nie powinniśmy odrywać wzroku od Jego bezgranicznej, bezwarunkowej i niestety nieodwzajemnionej miłości do człowieka. Kto widzi, „poznaje” Jezusa, ten widzi Ojca. Jednakże nikt nie „poznaje” Syna, jeśli nie dostrzega w Nim „drogi”. I nikt nie widzi w Nim „drogi”, jeśli nie idzie za Nim.
Można Go „poznać”, „zobaczyć”, zrozumieć tylko wtedy, gdy idzie się „za Nim Jego śladami”. Przecież drugiego człowieka możemy zrozumieć tylko wtedy, gdy razem z nim przeżyjemy kawałek życia, gdy wspólnie przemierzamy jakiś odcinek naszej życiowej drogi. Ale zrozumieć Jezusa, znaczy poznać Boga; zrozumieć Jego drogę, znaczy poznać drogę Boga do człowieka i z człowiekiem; iść za Nim Jego śladami, znaczy poznać, poczuć, doświadczyć, kim i jaki jest Bóg, który idzie z nami.
Jeżeli naprawdę chcemy „zobaczyć” Boga, „poznać” Go takim, jaki jest, to musimy podążać drogą, którą jest Jezus Chrystus, i ukazywać światu swoim życiem, jaki jest Bóg: naszą wzajemną miłością, która przemienia ludzkie serca; naszą radością z tego, że Bóg jest przy nas, że towarzyszy nam na naszych życiowych drogach; naszą ufnością, że Bóg nas nigdy nie opuści – nawet na naszych drogach krzyżowych. Wszyscy możemy poznać i zobaczyć Ojca, wszyscy możemy Go sobie wzajemnie „pokazywać”, jeżeli wierzymy w Jego Syna Jezusa Chrystusa i idziemy Jego śladami.
Każdy, kto idzie za Nim, „nie będzie chodził w ciemności, lecz będzie miał światło życia”. Każdy, kto widzi Syna i w Niego wierzy, będzie miał życie wieczne i otrzyma przygotowane dla niego mieszkanie w domu Ojca.
ks. Bartosz Mitkiewicz, 07.05.2023r.