Ignacy Krasicki napisał kiedyś bajkę, której morał pasuje do dzisiejszej perykopy ewangelicznej.
Pies szczekał na złodzieja, całą noc się trudził. Obili go nazajutrz, że pana obudził. Spał smaczno drugiej nocy, złodziej nie czekał. Ten dom skradł; psa obili za to, że nie szczekał.
Szukanie winy poza sobą oraz obłudne wmawianie sobie i innym, że problem tkwi nie w tym, co rzeczywiste, leży u podstaw obłudy. Czyż nie jest łatwiej przyznać nagrodę niż rację?
Otóż o takiej obłudzie i zapatrzeniu w siebie mówi w dzisiejszej Ewangelii Jezus Chrystus. Piętnując zachowanie faryzeuszy, pokazuje, że człowiek obłudny nie może innym służyć. Staje się wręcz toksyczny i niebezpieczny. Spróbujmy przyglądnąć się bliżej obłudzie. Czym ona w rzeczywistości jest?
Jezus mówił o faryzeuszach, że „mówią, ale sami nie czynią”. Obłuda przejawia się nade wszystko w dwulicowości, czyli rozbieżności pomiędzy tym, co człowiek mówi, a tym, co robi. Iluż jest takich chrześcijan, którzy gorszą się postępowaniem sąsiada, a sami po kryjomu czynią podobnie!
Jakże w tym miejscu nie wspomnieć słynnej polskiej komedii Wyjście awaryjne. Pani naczelnik, grana rewelacyjnie przez Bożenę Dykiel, potępia wszelkie akty niemoralne (na przykład nieuczciwość), ale gdy okazuje się, że jej córka jest w ciąży, szuka narzeczonego, który uratuje reputację „władzy ludowej”. W konsekwencji naraża się na śmieszność.
W naszym życiu takie sytuacje, pełne niejednoznaczności i śmieszności, też się zdarzają. Ileż to razy przez parafię idzie fama o niemoralnym zachowaniu któregoś z parafian. Wypada wtedy być oburzonym i mówić: „Co pan (pani) powie? To oburzające! ”. A drugiej strony myśleć: „To samo bym zrobił”.
Wczytując się w Ewangelię, nie można nie odkryć, że obłuda to także nieautentyczność. Mówi Jezus o faryzeuszach: „wszystkie swe uczynki spełniają w tym celu, żeby się ludziom przypodobać”.
W tym miejscu można przytoczyć komiczną scenę z pewnego domu, która najlepiej zilustruje zachowanie piętnowane przez Jezusa.
Otóż na niedzielę przyjechał wujek Józek w odwiedziny. Mały Piotruś był bardzo szczęśliwy, że jego idol, ulubieniec, wspaniały wujek będzie spał z nim w pokoju. Ledwie zgasili światło, przypomniało się coś chłopcu, bo krzyknął wystraszony: „O Jezu, byłbym zapomniał”. Wyskoczył z łóżka i klęknął obok. Ponieważ wujek Józek nie chciał chłopcu dawać złego przykładu, wygramolił się także z łóżka i klęknął po drugiej stronie, udając, że też się modli. Przezorny Piotruś szepnął wtedy: „Jeśli mama to jutro zobaczy, to będziesz miał wujku za swoje; nocnik jest z mojej strony”.
I cóż… taki brak autentyczności jest śmiesznym zachowaniem. Można więc powiedzieć, że obłuda prowadzi człowieka do śmieszności.
I jest jeszcze jeden element związany z obłudą. Jezus podsumował faryzeuszy słowami: „chcą, aby ich pozdrawiano na rynkach i żeby ludzie nazywali ich «Rabbi»”. Człowiek obłudy zawsze szuka poklasku, szuka po prostu siebie.
Jezus kończy rozważania o obłudzie słowami: „kto się wywyższa, będzie poniżony”. Człowiek obłudny zawsze patrzy z góry, ponieważ wychodzi z założenia, że inni nie zauważą jego oszustwa. Nie udawajmy, że jesteśmy lepsi. Bądźmy sobą, a widząc autentyczne oblicze, zmieniajmy siebie nawzajem. A to już jest postawa służby, o którą Jezus apelował.
Niech podsumowaniem będą słowa Jana Pawła II, który pisał w encyklice Redemptoris misio: „Rozmówca musi być konsekwentny względem własnych tradycji i przekonań religijnych i otwarty na zrozumienie ich u innych, bez obłudy czy zamykania się w sobie, ale z poczuciem prawdy, pokory, uczciwości, świadomy, że dialog może wzbogacić każdego”.
Te słowa wprawdzie dotyczą dialogu międzyreligijnego i misji, ale zawarta jest w nich ważna prawda: prawdziwy dialog pomiędzy dwojgiem ludzi może mieć miejsce wtedy, gdy nie będzie w nim obłudy. Pamiętajmy o tym, abyśmy nie zasłużyli na tak surową ocenę jak faryzeusze!
ks. Bartosz Mitkiewicz, 05.11.2023r.