Okazało się bowiem, że nie sposób jej było rozliczyć [dotacji], ponieważ wskutek niedopatrzenia, trudnych życiowych okoliczności i zaniedbania wnioskodawcy, projekt, na który otrzymał on pieniądze, nie został zrealizowany.
Urzędnicy (…) grzmieli, iż w tym samym czasie ktoś inny mógł był wykorzystać te fundusze z pożytkiem. Problem nie leżał więc po stronie urzędu, lecz tego, kto zaprzepaścił daną mu szansę. I o coś podobnego chodzi w tej przypowieści.
Nie ma pielgrzyma, który nie pamięta widoku podróżując po Galilei. Być może wiele szczepów winnych, to te same gatunki, które rosły w czasach życia i działalności Jezusa Chrystusa.
Jeśli ktoś niezbyt uważnie słucha czytań mszalnych, w tę niedzielę może mieć wrażenie: „E, to już było”. Ewangelia przytoczy nam trzeci fragment dyskusji Jezusa z kapłanami i Faryzeuszami w Jerozolimie. I trzeci tydzień z rzędu usłyszymy przypowieść związaną z winnicą.
We wszystkich trzech przypowieściach są dwa elementy wspólne: gospodarz i winnica. Elementem, który różni poszczególne przypowieści jest to, kto pracuje w winnicy. W tym tygodniu usłyszymy o rolnikach, którzy wydzierżawili winnicę.
Nie są to już niewykwalifikowani robotnicy, jak dwa tygodnie temu. Tamci mieli tylko przepracować jednorazowo określoną liczbę godzin, wykonując proste i powtarzalne czynności. Nie można było od nich więcej wymagać. Nie są to też synowie, o których słyszeliśmy tydzień temu. Syn zawsze może zdecydować, czy idzie do winnicy pracować, czy odpocząć. A na pracy w winnicy mu zależy, bo w końcu to jego rodzinny interes.
Mamy do czynienia z profesjonalnymi rolnikami. Ludźmi, którzy prawdopodobnie wcześniej zajmowali się uprawą winogron i wytwarzaniem wina. Dlatego gospodarz może zostawić ich na dłużej i wyjechać. Nie musi cały czas stać nad nimi i nadzorować ich codziennie. Ale od profesjonalisty gospodarz wymaga także konkretnego efektu pracy – zebranych owoców.
Z dzierżawcy przemieniamy się w samozwańczych właścicieli, czego przejawem są na przykład próby dostosowania przykazań Bożych do dzisiejszych czasów, by żyło się łatwiej i przyjemniej. Nie szanujemy pełnoprawnych wysłanników właściciela winnicy: papieża, biskupów, jawnie wypowiadając im ‒ lub ich nauczaniu i decyzjom ‒ posłuszeństwo.
Obraz winnicy jest przebogaty. Po pierwsze, pokazuje, że świat, stworzenie, są oddane w ręce człowieka jak winnica w ręce rolników. Wszystko dostaliśmy gotowe od Boga, najlepsze, zadbane, dopieszczone. I gdy Bóg czekał tylko na owoce, zawiedliśmy.
Spustoszona winnica jest obrazem kary Bożej. Choć unikamy myśli o tym, że Bóg karze – pewnych prawd z Biblii nie wyjmiemy. Bóg pustoszy winnicę (I CZYTANIE) albo zaprasza do pracy w niej innych, gdy ci pierwsi zawiedli (EWANGELIA).
Ale to nie znaczy, że Bóg jest Wielkim Pracodawcą, który domaga się efektów i wykonania zleconych zadań. Pieśń o winnicy nie jest o zerwanej umowie o pracę, lecz pieśnią miłości Boga do Jego ludu. Boga, który został zdradzony. Nic nie może ukarać człowieka bardziej niż to, że zlekceważy miłość.
ks. Bartosz Mitkiewicz, 04.10.2020