Epidemia koronawirusa wzbudziła w wielu z nas strach, tak dalece, że zamknęliśmy się w domach, zrezygnowaliśmy z wielu przyjemności, odwiedzin, zakupów, wyjazdów, kina i teatru.
Nagle to wszystko stało się mało ważne. I odmównie sobie tego wszystkiego było wyrzeczeniem, ale wyrzeczeniem narzuconym, nie dobrowolnie przyjętym. Zdrowie stało się dla nas najwyższą wartością, którą trzeba chronić za wszelką cenę. Okazało się, jak wiele potrafimy znieść, zmienić w naszym życiu, ponieść konkretne ofiary dla ochrony zdrowia.
I dobrze, bo w treści piątego Bożego przykazania mieści się również troska o własne zdrowie, o własne życie. Ale trzeba pamiętać, że zdrowie dla ucznia Jezusa nie jest wartością najwyższą. Pokazało to wielu przedstawicieli służby zdrowia, a także liczni wolontariusze, wśród których nie zabrakło sióstr zakonnych, kleryków, księży… Wszyscy oni uznali, że ważniejsza jest miłość bliźniego, aniżeli własne zdrowie. Pragnęli wesprzeć chorych w niesieniu ich krzyża. W ten sposób zrealizowali słowa św. Pawła: dali ciała swoje na ofiarę miłą Panu i podjęli też krzyż służby z narażeniem własnego zdrowia, a nawet życia. Tak odczytali wolę Bożą.
W tym kontekście warto zapytać siebie, co dla każdego z nas jest najważniejsze? Jaka jest wola Boża wobec nas?
Kto chce zachować swoje życie…
Dzisiejsza Ewangelia nastręcza kłopotów tłumaczom i słuchaczom. Pojawia się w niej greckie słowo psyche, które w uproszczeniu oznacza duszę, ale również życie. Można by więc przetłumaczyć powyższe zdanie „kto chce zachować swoją duszę”.
Równocześnie też pytanie: „co da człowiek w zamian za swoją duszę?” można wyrazić słowami: „co da człowiek w zamian za swoje życie?”
Dla starożytnych Izraelitów dusza była tym, co ożywia ciało.|Co pozwala się ruszać, myśleć, decydować. Jednym słowem: żyć. Dusza – to życie. Nie znali subtelnych rozróżnień na świadomość, psychikę, ani tym bardziej filozoficznych dywagacji o łączeniu i oddzielaniu duszy od ciała. Dla nich liczył się człowiek jako istota żyjąca.
Dzisiaj rzadko odwołujemy się do pojęcia „duszy”. W średniowieczu zastanawiano się, kiedy „dusza” „łączy” się z ciałem. Dziś raczej mówimy o człowieku jako całości i raczej zastanawiamy się, kiedy – w świetle badań naukowych – pojawia się świadomość. Zamiast pytań o łączenie się duszy z ciałem, uczeni raczej zastanawiają się nad synaptogenezą, czyli – jak wyczytałem w Wikipedii – procesem formowania się synaps, to znaczy połączeń nerwowych, oraz kształtowaniem się układu nerwowego z jego centralnym organem – mózgiem.
Może w takim podejściu całościowym jesteśmy bliżsi mentalności ludzi czasów Jezusa? Co za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł?
Kilka tygodni temu ukazał się w telewizji reportaż o człowieku, który kupował dusze. Proponował przypadkowo spotkanym ludziom 50 złotych w zamian za podpisanie cyrografu. Podobno udało mu się namówić sporą liczbę chętnych. Jedni widzieli w tym działania szatańskie, inni ludzką głupotę, jeszcze inni – okazję do zarobienia 50 złotych…
Jedno jest ważne. Zaskakujący happening przedstawiony w reportażu zachęca do refleksji. Jakkolwiek byśmy wyobrażali sobie duszę – czy jako aniołka ze skrzydełkami, czy jako indywidualne uczestnictwo w transcendencji – będąc ludźmi jesteśmy czymś więcej niż tylko ciałem.
Kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je.
Codziennie słyszymy o chrześcijanach, którzy giną tylko dlatego, że są chrześcijanami. Słowa Ewangelii są nadal aktualne. A czy my – ja i ty – możemy odnaleźć się w dzisiejszej Ewangelii?
Myślę, że tak. Jezus przychodzi przecież do nas w drugim człowieku. Każda minuta, którą mu poświęcimy, każdy wysiłek, dobre słowo, pomoc – to nasze oddawanie życia samemu Jezusowi.
Antoine de Saint-Exupéry napisał ciekawe zdanie, które może stanowić pointę dzisiejszych rozważań: „Nie spodziewajcie się niczego po człowieku, który pracuje wyłącznie dla potrzeb własnego życia, a nie dla swego trwania w wieczności”.
Niech każdy z nas rozważy w swym sercu te słowa. Pójście za Chrystusem jawi się bowiem jako praca dla królestwa Bożego, którego każdy z nas jest budowniczym, a przynajmniej jest do tego budowania powołany!
ks. Bartosz Mitkiewicz, 03.09.2023r.