Pismo Święte podkreśla niejednokrotnie, że jednym z najpoważniejszych i najczęstszych wyrzutów, jakie Bóg czyni swojemu ludowi w Starym Testamencie jest ślepota, zamknięcie i zatwardziałość serca, które nie pozwalają mu widzieć, docenić i iść za nowościami, jakie On proponuje.
Liturgia słowa czwartej Niedzieli Wielkiego Postu zaprasza do podjęcia wysiłku nawrócenia do zamysłu Boga i do zerwania ze ślepotą, aby widzieć wszystko tak, jak widzi Bóg.
To straszne nigdy nie widzieć światła słońca. Apostołowie – patrząc po ludzku – myśleli, że skoro jest niewidomy od urodzenia, to znaczy, że ktoś zgrzeszył. Chcieli wyjaśnić przyczynę zła, dlatego postawili Jezusowi pytanie: „Rabbi, kto zgrzeszył, że się urodził niewidomy – on czy jego rodzice?”.
Pytanie to bardzo wyraźnie odzwierciedla ich tradycyjny sposób myślenia. Odpowiedź Jezusa jest zadziwiająca. Wytrąca z utartych kolein myślenia. Zresztą, Jego odpowiedzi nie zmierzają w kierunku kontynuacji ludzkich opinii; wręcz przeciwnie: Jezus stale wymaga od nas, byśmy przekraczali nasze opinie, nasze tylko ludzkie myślenie. Jezus odpowiedział: „Ani on nie zgrzeszył, ani rodzice jego”.
Jedynym wyjaśnieniem jest cel; i to właśnie uświadamia nam Jezus. Nie mówi On, że bycie niewidomym od urodzenia nie jest złem, gdyż jest to straszliwe zło, ale ukazuje jego znaczenie. Dlaczego to wszystko? „Aby objawiły się sprawy Boże”.
Ile razy – nie rozumiejąc zamysłu Boga – pytamy podobnie: Dlaczego to wszystko? A Jezus udziela ciągle tej samej odpowiedzi: „Aby się objawiły sprawy Boże”. Bóg – w swoim zamyśle – dopuścił, by ten człowiek był niewidomy – aby mógł przyjąć inne światło.
Można się zastanawiać, co musieli myśleć Apostołowie, kiedy zobaczyli, jak Jezus pluje na ziemię i robi błoto! Nie był to zwyczajny gest. Apostołowie musieli sobie mówić: „Cóż on wyrabia przed tym niewidomym?” Wszystkie szczegóły przytoczone przez św. Jana mają nam uświadomić ten osobisty charakter.
Po obmyciu się w sadzawce Siloam niewidomy od urodzenia wrócił, widząc. Zrozumiałe było więc osłupienie sąsiadów, którzy mówili do niego: „Jakżeż oczy ci się otwarły?”. Oto pytanie „jak” – wciąż to samo! Jak trudno ludziom zgłębić tajemnicę Bożego miłosierdzia i to miłosierdzie przyjąć!
Wszyscy tacy jesteśmy, gdyż miłosierdzie przerasta nasz rozum, przerasta nasz umysł. „Jakżeż oczy ci się otwarły?” Doświadczyłeś czegoś niezwykłego! „Jakżeż oczy ci się otwarły?” On odpowiedział: Człowiek, zwany Jezusem, uczynił błoto, pomazał moje oczy i rzekł do mnie: ‘Idź do sadzawki Siloam i obmyj się’”. Ten gest i te słowa pozostały wyryte w jego sercu.
Opowiada dokładnie, jak to się wydarzyło. Jezus odszedł, a on zgubił Jego ślad. Zapamiętał tylko jedno: imię Jezusa; w imię Jezusa został uzdrowiony, gest Jezusa go ocalił: to wystarczy. Ale inni dalej go wypytywali. Rzadko się zdarza, by św. Jan podał tak wiele szczegółów. Jeśli to czyni, to nie jest to przypadek. To nie dziennikarska sensacja, Ewangelista Jan chce nam uświadomić coś bardzo ważnego: oddziaływanie Jezusa na człowieka i reperkusje, jakie może to mieć na jego sąsiadów.
Dalej, zaprowadzono uzdrowionego do faryzeuszy. Ci natychmiast dostrzegli to, że tego dnia był szabat i tylko to się liczyło. Sam człowiek nie miał dla nich żadnego znaczenia. Uczynić błoto w dniu szabatu to poważna sprawa! Faryzeusze wyrazili sąd: Jezus nie pochodzi od Boga, gdyż nie przestrzega szabatu. Wtedy inni powiedzieli: „Ale w jaki sposób człowiek grzeszny może czynić takie znaki?”. Uzdrowiony dał ponownie świadectwo: „Położył mi błoto na oczy, obmyłem się i widzę”. Ocaliło go słowo Jezusa połączone z Jego gestem, poprzez jego posłuszeństwo.
Wobec oczywistego faktu uzdrowienia niewidomego niektórzy zaczęli mówić: „Czy rzeczywiście był on niewidomy? Ostatecznie, przecież mógł udawać…”. Przywołano więc jego rodziców i wypytywano ich. Ci zaś bali się faryzeuszy, że zostaną odrzuceni za sprzeciwianie się Prawu Mojżeszowemu i powiedzieli: „Zapytajcie jego samego, ma swoje lata: będzie mówił sam za siebie”. Wtedy to ponownie uzdrowiony został przywołany przez faryzeuszy, aby dać po raz kolejny świadectwo. „Oddaj chwałę Bogu”, innymi słowy: „Stań przed Bogiem, i przemów wobec Boga. Stań przed Bogiem i weź Go za świadka.
Człowiek ślepy od urodzenia reprezentuje każdego z nas. Przez uświadomienie sobie własnego stanu oraz szukanie światłości Chrystusa zostajemy uzdrowieni. Przyznajmy się w ciszy własnego serca do swej duchowej ślepoty i prośmy Jezusa o otwarcie naszych oczu wiary…
Powtarzajmy – Wierzę Panie! Ale ze świadomością, że wierzący to ten, któremu udaje się widzieć „inaczej”, tzn. z Bożego punktu widzenia. Wierzący to ten, który nie daje się zwieść temu, co zewnętrzne, choć często cała ta „powierzchowność” robi wokół siebie wiele hałasu i krzyku.
Dobrze, że po miesiącu wysiłków wielkopostnych Liturgia Słowa pomaga postawić sobie ważne pytania: Czy pamiętasz, że Bóg patrzy na to, co w sercu człowieka, na to, co w twoim sercu? W którym miejscu jesteś na drodze wiodącej ku Jezusowi: czy już opadły łuski z twoich oczu, z twojego serca? Czy jesteś na etapie nieśmiałego: „człowiek zwany Jezusem…”, czy żarliwego „wierzę, Panie”? A może, jak pobożni faryzeusze, szukasz tylko tego, co uzasadnia twoje gotowe już przekonania i sądy?
Niezależnie od tego, gdzie, na którym odcinku drogi dostrzeżesz samego siebie, wiedz: Bóg patrzy na serce człowieka. Jeśli tylko chcesz go szukać – jesteś na dobrej drodze.
ks. Bartosz Mitkiewicz, 19.03.2023r.