Słowo na niedzielę: Kochany grzesznik

Czy zwróciliśmy uwagę, że w Ewangelii Jezus nigdy, nikogo nie nazwał grzesznikiem? Używa innych słów: Piotra nazywa szatanem, innych nazywa „plemieniem żmijowym” itp. Ocenia w ten sposób konkretne postawy, nigdy jednak nikogo definitywnie nie nazywa grzesznikiem.

Może najpierw powinniśmy spróbować odpowiedzieć na pytanie czym jest grzech? W oryginalnym czyli greckim tekście Nowego Testamentu znajdujemy słowo, które na język polski powinniśmy przetłumaczyć jako „chybienie celu”. Grzech jest więc rzeczywistością, przez którą nie jesteśmy tym, kim powinniśmy być, nasze czyny są inne niż być powinny, jesteśmy inni niż sami pragniemy być, jesteśmy inni niż Bóg pragnie byśmy byli. Grzech to najgłębsza rana, która sprawia, że nie żyjemy pełnią życia, nie jesteśmy we wspólnocie miłości jedni z drugimi i z Bogiem. W konsekwencji ta rana, grzech, prowadzi według słowa Bożego do śmierci.

Dziś obserwujemy scenę, w której do Jezusa przyprowadzona jest młoda kobieta, prawdopodobnie jeszcze niezamężna – na to wskazuje fakt, że miała zostać ukamienowana, mężatki przyłapane na cudzołóstwie miały zostać uduszone. Scena okrutna i pełna przemocy. Możemy sobie wyobrazić strach w oczach tej młodej kobiety. Status kobiet w świecie starożytnym był bardzo niski. W zasadzie były one traktowane jak własność mężczyzny, można by się nawet posłużyć brutalnym stwierdzeniem, były jak element wyposażenia domu. Społeczności i prawa często traktowały je przedmiotowo.

Również uczeni w Piśmie i faryzeusze chcą w taki sposób wykorzystać tę kobietę, a przy okazji ośmieszyć Jezusa, który według nich, w tym momencie, znalazł się w sytuacji bez wyjścia. Gdyby bowiem podważył Prawo Mojżesza liderzy religijni uznaliby go za heretyka, który podważa prawo religijne. Gdyby uznał z kolei, że należy ją ukamienować, złamałby obowiązujące prawo rzymskie, które zabraniało żydom wydawać wyroków śmierci. I w całej tej rozgrywce przeciwko Jezusowi kobieta staje się pionkiem.

Jezus jednak jakby wydaje się ignorować oskarżenia kierowane przeciwko kobiecie i pytania jakie są mu zadawane. Zaczyna za to pisać po ziemi. Scena ta wydaje się dość tajemnicza, nie wiemy co Jezus napisał, widzimy jednak, że uczeni w Piśmie i faryzeusze, nie dają za wygraną. Widząc tę scenę możemy jednak przywołać słowa zapisane u proroka Jeremiasza: „Ci, którzy oddalają się od Ciebie, będą zapisani na ziemi, bo opuścili źródło żywej wody, «Pana»” (Jr 17, 13).

Czy gest ten miał uświadomić faryzeuszom, jak bardzo oddalili się od Boga? Tak bardzo, że wydają się go ignorować i dalej naciskać aż wywołują w Jezusie kolejną reakcję. Wstaje, patrzy się im w oczy i mówi, że jeśli są bez grzechu, niech rzucą pierwsi. Nikt jednak z nich nie chce wziąć na siebie tak wielkiej odpowiedzialności i rzucić kamień. Utracili pewność siebie, przez którą jeszcze przed chwilą nie tylko oskarżali kobietę, ale i próbowali podważyć autorytet Jezusa.

Słuchając tej Ewangelii zastanówmy się, którą z tych postaw częściej sami praktykujemy. Postawę uczonych w Piśmie i faryzeuszy, którzy nie mają oporów, by stawiać zarzuty, by nazywać innych „grzesznikami”. Wielu z nas łatwo przychodzą oskarżenia innych, wytykanie im „grzeszności”. A może jednak bliższa nam jest postawa Jezusa, który, choć zdaje sobie sprawę z tego, że kobieta zgrzeszyła, nie chce w niej widzieć grzesznicy, ale człowieka, który jest zraniony i potrzebuje uzdrowienia, przebaczenia grzechów, przygarnięcia, miłosierdzia?

Spróbujmy sami postawić się w takiej sytuacji. Zajrzyjmy w głąb swojego sumienia albo przypomnijmy ostatnią spowiedź, ile było rzeczy, które musieliśmy wyznać? Jak byśmy się czuli, gdyby ktoś wykorzystał je, aby nas oskarżać przed innymi? Oskarżanie, wytykanie grzechów to według autora Apokalipsy św. Jana zadanie samego szatana, czytamy tam: „bo oskarżyciel braci naszych został strącony, ten, co dniem i nocą oskarża ich przed Bogiem naszym” (Ap 12, 10).

Słyszymy jednak, że został strącony! Bóg w Jezusie nie przyszedł nas oskarżać, wytykać nam nasze grzechy, ale nieść uzdrowienie, przebaczenie grzechów. To nie oznacza, że mamy grzeszyć, Jezus przecież mówi kobiecie, aby tego już nie robiła. Daje jej szansę, przywraca jej nadzieję.

Jako chrześcijanie i chrześcijanki mamy naśladować Jezusa, który przygarnia i przebacza. Pamiętajmy, że robi to najpierw wobec nas, dlatego właśnie jesteśmy w Kościele. W Kościele bowiem nie ma nikogo, kto nie potrzebuje przebaczenia, i komu nie zostało przebaczone. Naśladujmy Jezusa, który pokochał grzeszników, pełnego miłosierdzia, który w krzyżu został wywyższony i trzeciego dnia zmartwychwstał. Gdy kiedykolwiek więc pomyślisz, że ktoś jest grzesznikiem, pomyśl od razu, że to równoznaczne z tym, że Bóg go kocha, pragnie mu przebaczyć i zbawić.

ks. Bartosz Mitkiewicz, 03.04.2022r.

Previous ArticleNext Article