Być może wielu z nas, za każdym razem, kiedy przychodzi do kościoła stawia sobie pytanie: „Co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?” Co robić, by zasłużyć na niebo, by je osiągnąć? To dobrze, że je stawiamy nie jako nasz obowiązek.
Robimy krótki rachunek sumienia, modlimy się i wiemy: przestrzegać dekalogu. Tak, to też czasem się nam udaje. Czekamy tylko na pochwałę. Uzyskujemy ją w pełnym miłości spojrzeniu Jezusa. Nie spodziewamy się raczej jednak żadnych nowych wymagań. Mamy już dobrze ustawione życie.
Wierność przykazaniom ma nam zapewnić zbawienie. I chyba często przychodzimy do Jezusa tylko dlatego, by uzyskać pieczątkę pod własną koncepcją życia.
Podobnie jak w przypadku młodzieńca z Ewangelii, odpowiedź Jezusa jest dla nas bardzo niemiłym zaskoczeniem. Młodzieniec nie szukał, był pewien, że jest na dobrej drodze wiodącej do królestwa Bożego. Wielu z nas jest podobnych do tego człowieka. Pytamy, ale nie dlatego, że interesuje nas prawda, lecz dlatego że potrzebujemy akceptacji naszej koncepcji życia, naszych rozwiązań, na które się zdecydowaliśmy.
Jezus wykorzystał to spotkanie dla pouczenia uczniów o wielkim niebezpieczeństwie ukrytym w materializmie, który dziś dal nas nie jest czymś obcym. Młodzieniec nie zdecydował się na propozycję Jezusa. Wolał nie ryzykować wysyłania swych dóbr do nieba. Został na walizkach, strzegąc ich zawartości. Czy zatem obciążeni dobrami tego świata jesteśmy w stanie wejść do królestwa Bożego?
W ewangelicznym ubóstwie nie chodzi o to, by nic nie mieć, lecz o to, by być wolnym od dóbr doczesnych. Kto tę wolność posiądzie, już w tym życiu otrzyma „stokroć więcej”, a w przyszłym — życie wieczne. Kto wie, czy wielu ubogich ludzi nie uprzedzi nas w królestwie niebieskim.
I oto w tym kontekście warto odczytać przesłanie dzisiejszego dnia: Jan Paweł II – Nie lękajcie się.
Co to znaczy?
Chyba nie trzeba nam wiele tłumaczyć. Każdy z nas doskonale zna życie i posługę Ojca Świętego, który pragnął, by ludzie odkryli wartość życia wiecznego. Pamiętając o ewangelicznej igle wzywa bogatych, by wielbłądzie garby dóbr tego świata rozdali ubogim i mogli wejść do królestwa niebieskiego. Biednych natomiast zachęca, by odkryli zbawczy wymiar swego ubóstwa. Papież nazywa to wyobraźnią miłosierdzia.
Dobro ma to w sobie, że ubogaca nie tylko obdarzonego, ale i obdarowującego. Tak buduje się zaufanie i zrozumienie. Wielu ludzi ogranicza świat do wymiaru ludzkiego, czują jednak głód miłości, pomocy, potrzeby drugiego człowieka. Pokusa samowystarczalności: struna od gitary! Jakie przynosimy owoce; na miarę swoich możliwości; to co mogę uczynić to kropla. Szkoła, katechizacja, media.
Czy zatem przykazania czy nas dziś ograniczają? Miłość kieruje ku wyżynom, ale nie przez prosty instynkt. Miłość staje się troską człowieka o drugiego człowieka.
ks. Bartosz Mitkiewicz, 10.10.2021r.